niedziela, 13 grudnia 2015

12. Wrócę, obiecuję.

Cześć kochani!
Znowu zawiodłyśmy- przepraszamy! Naat pracuje, ja mam koniec semestru, próby, naukę... 

Na szczęście mamy dobrą wiadomość! Napisałyśmy rozdziały na zapas, więc spokojnie zaczniemy dodawać je co niedzielę! <3

Objaśnienie:
L: Louis
J: Rosalie potem Louis

R: Rose
H: Harry
_____________________________________________


L: Myślę, że.. - zamilkł na chwile, patrzył prosto w moje oczy jakby doszukiwał się czegoś tam. Zależało mi na nim, zależało mi żeby przy mnie był. Brunet podszedł do mnie i zamknął mnie szczelnie w swoich ramionach. - Nie wyobrażam sobie żeby Ciebie miało tu nie być. Rose musisz być przy mnie, wtedy jestem silniejszy i wiem, że pokonam ich i będziesz bezpieczna.. - mówił szybko i z przejęciem.
J: Louis? - spojrzałam na niego - Ich?

L: Ymm.. - zmieszał się -  Nie mogę Ci powiedzieć, ale na pewno nie pozwolę Ci odejść. Nigdy. - podniosłam oczy i zobaczyłam jedną, malutką łzę, która niepostrzeżenie wydostała się na zewnątrz jego pięknych oczu. Otarłam ją palcem i przyjrzałam się jej. Połyskiwała złotem. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam.
J: Lou, ty...- przełknęłam ślinę - ..Ty płaczesz..

L: Co ?! Tylko nie to! - panikował, wybiegł z pomieszczenia i tyle go widziałam. Nie wiedziałam o co chodzi, słyszałam jak zatrzaskują się drzwi od łazienki. Skierowałam się tam i stanęłam pod drewnianą zasłoną.
J: Louis!? - nie usłyszałam odpowiedzi. Słyszałam za to jak coś spadło.. - Tommo! - zaczęłam pukać, znów nic! - Louis do cholery! - waliłam pięścią w drzwi. Na szczęście wyszedł i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
L: Już dobrze. - powiedział patrząc mi w oczy i znów byłam w jego ramionach.
J: Przestraszyłam się Loui.. - szepnęłam, przytulił mnie mocniej i próbował uspokoić, co mu nie wychodziło, bo sam był przerażony.- Rose, spokojnie, to nic takiego.. Czasem po prostu tak mam. Spokojnie, shh...- kołysał nami. Jaką ja jestem idiotką! To ja go powinnam uspokajać!  Otrząsnęłam się i przytuliłam go mocno, po czym złapałam za rękę i poprowadziłam do salonu. Włączyłam spokojną, nastrojową muzykę, po czym poleciłam mu, aby został i poczekał chwilę. Pobiegłam do kuchni i przygotowałam dla nas kakao. Oboje potrzebujemy spokoju! Wróciłam do niego i podałam mu jeden kubek. Uśmiechnęłam się delikatnie i zajęłam miejsce dokładnie na przeciwko. Wpatrywałam się w jego dłonie, po czym powoli podniosłam wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały, czułam się jakbym zaglądała wgłąb jego duszy, dosłownie jakbym oglądała ją od środka.. Nagle zaczerpnęłam gwałtownie powietrza i rozejrzałam się. Wyglądało to, jakbym była w kosmosie, wśród gwiazd. Dopiero po chwili dostrzegłam, że te gwiazdy to tak naprawdę uczucia i myśli. Złapałam jedną z nich i przyjrzałam się jej. To chyba było jakieś wspomnienie. Ścisnęłam mocniej świetlistą kulę i podrzuciłam do góry, a po chwili coś opadło na moją twarz. Wzięłam to coś na rękę, niestety szybko się rozpuściło jak płatek śniegu. Obróciłam się, nie dowierzając własnym oczom, to niemożliwe! Stałam pośrodku polany, wokół mnie wszystko było pokryte białym puchem. Zaskoczona, chciałam iść dalej, ale nie mogłam, miałam wrażenie że wmurowano mi nogi w ziemie. Nagle w oddali dojrzałam dwie postacie, a zaraz potem poczułam jak się unoszę. Chciałam zerknąć za siebie, ale widok zasłoniły mi dwa wielkie skrzydła? Co do cholery?! Po kilku sekundach znalazłam się przy, jak się okazało, Louisie i.. Niallu?! Co tu się dzieje?! Opadłam na ziemię i chciałam przysłuchać się ich rozmowie, ale słyszałam tylko niewyraźny bełkot. Zamknęłam oczy i otworzyłam je po chwili, ale nie byłam już w tej magicznej krainie, tylko z powrotem w pokoju, naprzeciwko Louisa. Oboje oddychaliśmy ciężko. Miałam wrażenie że on wiedział co się w tej chwili stało!
J: Louis? Potrafisz mi to wytłumaczyć? W ogóle możesz mi to wytłumaczyć?- zapytałam szeptem, gdy mój oddech się unormował. Nie chciałam psuć tej dziwnej atmosfery, jakby wiszącej magii wokół.
L: Ja.. Myślę że mogę, mógłbym.. - zamilkł, a ja czekałam na jakiekolwiek jego słowa - Tylko na pewno nie tutaj i nie teraz.- westchnęłam, a on pokręcił głową - Chodzi mi o to, że nie jestem do końca pewny, co tak naprawdę się wydarzyło. Jeżeli to jest to, co myślę, to będziemy mieli naprawdę poważny problem, a jedna z zagadek zostanie rozwiązana.- niby wyjaśnił a niby nie. Wstał i skupił się na chwilę, po czym spojrzał w moją stronę, przeczesując włosy palcami. - Słuchaj, to bardzo ważne. Teraz muszę na chwilę wyjść, wrócę niebawem, to nie będzie trwało długo, obiecuję. Ale proszę cię, pod żadnym pozorem nie wychodź nigdzie, zostań w domu i poczekaj na mnie.
J: Ale Lou, ja muszę chodzić do szkoły.. - co to w ogóle miało znaczyć?! On chce mnie więzić?
L: Cholera. Dobra, poczekaj.- wyszedł na moment, a gdy wrócił jego wyraz twarzy zmienił się na zdeterminowany i poważny. - Za kilkanaście minut przyjdzie tu mój przyjaciel, Harry. - powiedział szybko, od razy w głowie przypomniał mi się Harry z imprezy, ale na pewno to tylko zbieżność imion.
J: A Ty?
*Oczami Louisa*
R: A Ty? - zapytała cicho, podchodząc do mnie bliżej. Znów miałem palpitacje serca. Ona powoduje że mięknie, a Anioły nie mogą tak reagować na swoich podopiecznych!
J: Nieważne, zresztą nie mamy czasu, chcesz wiedzieć co się stało, prawda? - podszedłem ją, spojrzała na mnie dziwnie, ale ostatecznie poddała się.
R: Niech będzie. I co z tym Harrym?- odetchnąłem z ulgą.
J: Wiec Harry będzie się Tobą opiekował przez kilka dni. Będziesz z nim wychodziła wszędzie i tak dalej. W tym czasie ja zrobię wszystko, co trzeba. - westchnęła znowu i uśmiechnęła się lekko.
R: To chore że mam mieć goryla! - zaśmiałem się, ja tego tak nie odbierałem.. - Ale zgaduję, że i tak nie mam wyboru?- uśmiechnąłem się lekko i odwróciłem wzrok - Może nie będzie tak źle...- nadal nie patrzyłem jej w oczy. Czemu na jej słowa, poczułem leciutkie ukłucie w sercu?! - Loui co jest? - stanęła na wprost mnie, łapiąc mój podbródek i zmuszając mnie do spojrzenia w jej oczy.
J: Nic po prostu.. Nie chcę się z tobą rozstawać.. - wyznałem, a ona zaczerwieniła się. Potrzebuje jej do wytrwania w tym wszystkim, nie mogę pozwolić jej zrobić krzywdy!Założyłem jej kosmyk włosów za ucho i dłoń zostawiłem na jej policzku. Przybliżyłem się, przez co nasze usta dzieliły milimetry. Zetknąłem nasze czoła i odetchnąłem. Potrzebowałem tego. Jej bliskości, jej dotyku. Po prostu JEJ!
R: Lou, my nie powinniśmy..
J: Wiem, ale co ja poradzę na to, że nie umiem bez żyć Ciebie? - zamknąłem oczy. Nagłe ciepło na moich ustach sprawiło że odpłynąłem. Może nie do końca, ale czułem się.. Lepiej. Co ona ze mną robi?! Odsunąłem się, nim oddałbym się pokusie i oddał pocałunek. Obiecałem jej że zapomnę o tamtym, a ona całuje mnie po raz kolejny! Ja nie mogę! A przynajmniej nie teraz!
R: Louis? - szepnęła
J: Tak Rose?
R: Czy.. Czy to jest coś więcej? Coś więcej niż przyjaźń? - już miałem odpowiedzieć, ale usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, gwałtownie ode mnie odskoczyła. Cieszyłem się, że Harry już przyszedł, bo jeśli mam być szczery, to nie mam pojęcia, co miałbym jej odpowiedzieć.
J: Harry?! - zapytała zaskoczona gdy pojawił się w środku.
H: Cześć Mała.. - przywitał się radośnie.
J: To wy się znacie?!
L: Daj mi z nią porozmawiać - powiedziałem do Hazzy w myślach. Musze jej to wyjaśnić, nie wiem jak ale muszę!
H: Ymm, tak i opowiem ci jak zabawnie się poznaliśmy, ale chyba wam przerwałem więc zrobię sobie coś do picia a wy skończcie.. - powiedział i zaczął już stawiać pierwsze kroki do kuchni.
R: Nie! - zatrzymała go - Ja ci zrobię! Nie mamy nic do skończenia. - była zła, widziałem to, nie musiałem wnikać nawet w jej uczucia żeby to wiedzieć. Jej szczęka była tak mocno zaciśnięta, aż mnie zęby bolały..
J: Rosalie.. - złapałem ją za dłoń, nie wpuszczała moich mocy do siebie, blokowała mnie.
R: Nie Louis! - warknęła
J: Przepraszam.. Nie zapomnij o mnie.. - wyszedłem szybko z mieszkania puszczając jej rękę, oby ona poczuła moje emocje. Tak jak bardzo chciałem by była bezpieczna i szczęśliwa, tak mocno ją ranie..  Wchodziłem powoli schodami na dach, w głowie kłębiło mi się zbyt dużo myśli! Miałem ochotę wykrzyczeć wszystko całemu światu! Może powinienem zgłosić się do szefa o przydzielenie mi innego podopiecznego? Nie dałbym rady! Ostatnie kilka stopni pokonałem biegiem, otworzyłem z rozmachem drzwi na dach i dalej biegnąc rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze.. Dziwnie się czułem, coraz większą miałem świadomość że nie byłem na budynku sam.
R: Louis! - usłyszałem jej wołanie, odwróciłem głowę i ujrzałem ją tam.. - Nie zostawiaj mnie.. - płakała, ona też chciała mieć mnie koło siebie. - Louis poczekaj!! Wróć!! - nie mogłem tak po prostu tego zignorować, szybko znalazłem się przy niej i nie chowając skrzydeł stanąłem przed nią. Jej poliki były całe we łzach, pięknych łzach, mieniły się jakby od słońca, ale dzisiaj było pochmurnie, szaro.. Niewiarygodne, otarłem największą i złapałem za białe piórko w moim lewym skrzydle, łza wsiąkła bez śladu.. Jak na razie.. - Nie zostawisz mnie? - łkała
J: Nie mógłbym.. - ułożyłem dłoń na jej poliku. Złapała za moja rękę i wtuliła twarz w nią bardziej. - Wrócę, obiecuje.. - odwróciłem się i rozłożyłem skrzydła. Kątem oka widziałam że jej łza na moim piórku już jest widoczna, mieni się i błyszczy niczym gwiazda! Ale to nie jest jedyne co dostrzegałem, Rose w niesamowitym skupieniu oglądała moje prawe skrzydło.. Podeszła nawet do niego i zaczęła dotykać.
R: Lou, czy wszystkie anioły tak mają?


_________________________________________
Wybaczycie nam? :( Mamy nadzieję
A warunek? Odpuścimy wam tym razem, ale mamy nadzieję, że z 8 ich będzie!
Następny rozdział dokładnie za tydzień :*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
Liv & Naat

niedziela, 29 listopada 2015

11. To niepowinno się było wydarzyć, Louis..

Hejo!! 
Tym razem pisze Naat :D Razem z Liv przepraszamy że tak rzadko się coś ty pojawia.. Wy wiernie spełniacie warunki a my taką lipe odwalamy.. Niestety albo stety ja już pracuje, i pewnie większość z was to wie :* a Liv.. Ona ma dużo nauki i innych zajęć, ale znalazłam czas by napisać kolejny rozdział.. Mam nadzieje, że się spodoba! :D

Objaśnienie: 
J: - ja, (Louis, potem Rose)
R: - Rosalie,
Li: - Lia,.
H: - Harry,
L: Louis.
_______________

 
J: Co chciałabyś zobaczyć? - zapytałem cicho.
R: Cokolwiek.. Zaskocz mnie.. - zachichotała i ścisnęła mocniej moje ręce, którymi ją mocno trzymałem. Gdzie by ją zabrać..? Wiem! Polecieliśmy z odpowiednim kierunku. Dzięki swoim mocom, szybko znaleźliśmy się na miejscu, wylądowałem na skraju skały i rozluźniłem delikatnie uścisk wokół Rose.Dziewczyna nic nie mówiła, ale czułem że jest zaskoczona, szczęśliwa i podekscytowana. - Niesamowite.. - szepnęła i dalej wpatrywała się w piękny krajobraz.
J: Podoba ci się?- zapytałem niepewnie.
R: Żartujesz sobie?! - spojrzała na mnie, jej oczy błyszczały i znów nabierały wyraźnych kolorów. Udało mi się! Oboje usiedliśmy na skraju zbocza i wpatrywaliśmy się w ciszy w strumień wody. Kojący był jej szum, każde z nas mogło pomyśleć o swoich sprawach.
Moimi sprawami jest Ona! Spojrzałem ukrytkiem na nią, w blasku słońca wyglądała jak Anioł! 'Jestże aniołem? - Nie, tym mianem zowie pierwszy lepszy swą uwielbianą!'*  Musze sprawić by czuła sie taka szczęśliwa cały czas, by Zayn z Niallem nie mieli na nią wpływu bo wiem, że to nie jest koniec. Oni na pewno coś kombinują i nie odpuszczą. Ale może Lily coś zdziała? Może ona da do zrozumienia Horanowi że źle postąpił przechodząc na ciemną stronę! - Boje się Louis.. - szepnęła, przez co wyrwała mnie z moich myśli - ..Boje się, że to tak już będzie cały czas.. - czemu nie wyczuwam tego strachu?! 
J: To znaczy? - naprawdę nic nie odczuwam, żadne jej uczucie nie jest dla mnie dostępne.
R: Nie chce byś zawsze kiedy będę smutna lub zła, zabierał mnie gdzieś gdzie zapomnę o wszystkim, jakbym uciekła,  a potem wrócimy i wszystko będzie w mojej, chorej, normie.. - spojrzała w moje oczy. 
J: Zrobię wszystko by żaden problem Cię nie sięgał.. - ścisnąłem jej dłoń - Ale musisz mi pozwolić.. - oboje spojrzeliśmy na nasze ręce. Poczułem jak Rosalie wpuszcza moje moce do siebie. Rozumie o co mi chodziło..
R: Nie! - warknęła i wyrwała dłoń - Nie chce byś mi pomagał w taki sposób! Masz byc przyjacielem jak każdy inny człowiek, bez żadnych anielskich wspomagaczy.. Jeżeli coś takiego jest. 
J: Masz racje.. Jest coś takiego.. - wyznałem - Ale Ty jako człowiek nie powinnaś o nich wiedzieć. Nie zrobię już tego, chyba że to będzie naprawdę koszmarne samopoczucie. 0 uśmiechnąłem się lekko, oby odwzajemniła.
R: Tylko wtedy.. - zrobiła to. Jej uśmiech to najlepsza zapłata za to wszystko! ..Po zachodzie słońca wróciliśmy do mieszkania, Rose zniknęła w swoim pokoju a ja zająłem się kolacją. Szybko uporałem się z tostami, zrobiłem nawet kakao, wiem ż na smutki najlepsze.. 
J: Rose! Chodź na kolacje.. - krzyknąłem po nią, zaraz potem pojawiła się w pomieszczeniu. 
R: Loui przepraszam, ale.. - mówiła skruszona, przebrała się, czemu? - Umówiłam sie z Ally na zabawę. Nie czekaj na mnie. - pożegnała mnie nie tylko uśmiechem, ale i całusem w policzek. Czułem się potwornie i wiedziałem, że one nie będą tam same. 
J: Hazz i Liam zaraz u mnie! - zarządziłem telepatycznie i długo nie czekałem na moich przyjaciół. - Poszła na imprezę ze swoją przyjaciółką, a ja mam przeczucie że będzie tam Zayn z Niallem. - zaczynałem robić sie wściekły. Czemu ona nie może zrozumieć że oni są niebezpieczni, że jeśli będzie trzymać się mnie nic jej się nie stanie! 
H: Co mamy zrobić? - wiedział że potrzebuje ich pomocy.
J: Ona was nie zna, wiec może pójdziecie do tego klubu i wy się z nimi pobawicie a potem Rose bezpiecznie odstawicie do mnie. - mój głos nie był łagodny, rozkazywałem im a wiem że nie powinienem.. 
Li: Uspokój się trochę, może jeśli ona Ciebie tam zobaczy to będzie lepiej? 
J: Myślę że bardziej będzie zła.. Polecicie tam? - zapytałem już błagalnie.
H: Tak, ale nie wtrącaj się.. - uśmiechnął się zadziornie, już coś wykombinował, a ja nie mogłem zajrzeć w jego umysł. 
J: Doskonale wiesz że Rosalie jest dla mnie ważna, więc ufam Ci.. - zaraz po tym ich już nie było. Starałem się wyczuć na tak dużą odległość dziewczynę, ale ona znów nie pozwalała na to.. Całą noc czekałem jak na szpilkach, denerwowałem się, bo nawet Liam nie odpowiadał na moje wołanie. Po Hazzie mogłem się spodziewać, ale Payne..

*Oczami Rosalie*
Bawiłam się cudownie, niestety Zayn i Niall nie dotarli do nas ale same nie byłyśmy. Kolejna impreza i kolejny, mili i mega przystojni chłopcy. Ally to miękły kolana na widok uśmiechu Harrego. Liam był naprawdę czarujący i niesamowicie uprzejmy. Takich chłopaków mało już na świecie. 
J: Nie śpisz? - zdziwiłam sie kiedy zauważyłam Louisa w salonie. Było po 4 nad ranem..
L: Nie, czekałem na Ciebie.. - zerknął na mnie.
J: Czemu? - usiadłam obok niego. Naprawdę chciałam wiedzieć czemu czekał, czemu się tak o mnie martwi. Pomimo alkoholu we krwi, dalej pamiętałam że jest moim Aniołem, ale mam swoje życie a on miał być moim tylko i wyłącznie przyjacielem..
L: A jak myślisz? - teraz zawiesił swój wzrok na mnie na znacznie dłużej.
J: Wiem, że musisz to robić, ale możesz choć na jeden wieczór przestać? - uśmiechnęłam się. Siedziałam bardzo blisko niego, a kiedy jego twarz była przodem do mnie to niemal stykaliśmy się nosami. Przyłapałam sie na tym że spoglądałam na jego usta, były takie różowe, pełne i miałam wrażenie że mówią teraz..
L: Pocałuj mnie.. - to powiedział?!
J: Co? - zapytałam zaskoczona.
L: Mówię że przestane, jeśli będę wiedział że jesteś bezpieczna.. - powtórzył. Czyli jednak to alkohol płata mi figle.
J: Lou.. - szepnęłam i kolejny raz spojrzałam na jego wargi. 
L: Tak? - również szepnął. Przybliżyłam się jeszcze bardziej i złączyłam nasze usta, to było jakby wybuchły fajerwerki, jakby jego moc, anielska moc, eksplodowała, jakbyśmy latali.. Coś niesamowitego! Pocałunek był delikatny, muśnięcia jak skrzydłami motyla, najwspanialszy jaki przeżyłam! Po kilku minutach, tak mi się zdawało, oderwaliśmy się od siebie. Żadne z nas nic nie powiedziało, ułożyłam głowę na jego barku i wpatrywałam sie w kolorowy ekran telewizora. Wystarczyło zaledwie kilka sekund bym odleciała do krainy snu. Obudziłam sie w swoim łóżku, głowa bolała mnie niemiłosiernie.
J: Louis? - powiedziałam sama do siebie, nie wiem jak on to usłyszał ale był po chwili u mnie.
L: Aż tak boli? - uśmiechnął się czule i dotknął mojego czoła. Ten dotyk był taki kojący.. 
J: Używasz mocy? - uśmiechnęłam się
L: Nie. - odwzajemnił. - Jak sie bawiłaś wczoraj? - zagadał
J: W sumie to całkiem dobrze, poznaliśmy miłych chłopaków, drinki się lały, a gdy weszłam do ciepłego mieszkanie to film się urwał.. - skrzywiłam się
L: Czyli nic nie pamiętasz? - powiedział jakby smutniej
J: Nic a nic.. - zaśmiałam się - Pierwszy raz tak mam.
L: Kiedyś tak owy musi być. - zabrał dłoń i wyszedł z mojej sypialni. Dzięki niemu ból odszedł, ale za to pojawił sie jakiś w sercu. Nie mam pojęcia czemu tak sie zachował! Nie mówi mi czegoś, naprawdę nie pamiętam co się działo gdy wróciłam, nie wiem nawet czy sama doszłam do sypialni. 
J: Skup się Rose.. - szepnęłam do siebie i zamknęłam oczy. Wiem że coś sie wydarzyło między nami, coś ważnego.. Coś co zmieniłoby naszą przyjaźń.. Powiedziałam mu coś? Niee.. Zbłaźniłam się? Niee.. a przynajmniej nie tej nocy.. Pocałunek! O FUCK! Co ja zrobiłam! Zniszczyłam to.. Jak ja mu teraz spojrzę w oczy, co on sobie pomyśli, że głupia dziewczyna, w dodatku z problemami, poszła na imprezę, zabalowała i nic nie pamięta. Idiotka ze mnie!.. Wyleciałam z łóżka nie zważając na kaca, wyjęłam szybko walizkę i zaczęłam się pakować, przecież nie mogę z nim zostać.. Zbyt bym go raniła!
L: Co Ty wyprawiasz?! - wszedł szybko do mojej, jeszcze mojej, sypialni.
J: Przypomniałam sobie Louis, nie mogę tu zostać, zbyt bardzo Cie skrzywdziłam. Najpierw nawijałam że chce byś był moim przyjacielem, a potem Cię całowałam! To chore! Ja jestem chora! - krzyczałam z płaczem, byłam na siebie wściekła!
L: I gdzie pójdziesz?! Z resztą myślisz że Ci pozwolę?! Nie możemy żyć tak jakby to się nie wydarzyło?! - zatkało mnie, Tomlinson chce zapomnieć?
J: Zapomnisz o tym? - opanowałam krzyk 
L: Myślę, że.. - zamilkł na chwile, patrzył prosto w moje oczy jakby doszukiwał się czegoś tam. Zależało mi na nim, zależało mi żeby przy mnie był. Brunet podszedł do mnie i zamknął mnie szczelnie w swoich ramionach. - Nie wyobrażam sobie żeby Ciebie miało tu nie być. Rose musisz być przy mnie, wtedy jestem silniejszy i wiem, że pokonam ich i będziesz bezpieczna.. - mówił szybko i z przejęciem. 
J: Louis? - spojrzałam na niego - Ich?
...
___________
* Cytat Wertera, z 'Cierpienia młodego Wertera', J. Wolfgang von Goethe.
I jak? Podoba sie? Nie zawiodłam oczekiwań? :*
10 komów i dalej!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat&Liv