niedziela, 27 września 2015

9. Niewiarygodnie niebieskie tęczówki..

Cześć!
Znowu musieliście czekać, przepraszamy! Naat pracuje, ciężko pracuje, do tego musi prowadzić 3 blogi, a ja muszę się uczyć. W ciągu 3 tygodni z łącznie 14 przedmiotów mam już jakieś 15 ocen! 

Objaśnienie:
J: - ja (Louis)
Li: - Liam
H: - Harry
Z: Zayn
N: - Niall
Lil: - Lilly

Podkreślonym i pochylonym tekstem zaznaczona jest mentalna rozmowa :3
______________________________
*Dalej oczami Louisa*
Li: Lou, dobrze wiesz, sam to przyznałeś, że bycie Aniołem Stróżem wcale nie jest takie proste, jak się wydawało. Z tego co powiedziałeś, jestem w stanie wywnioskować, że ta dziewczyna jest bardzo zagubiona. Choćbyś nie wiadomo jak się starał, ona i tak będzie stawiać na swoim. Na twoim miejscu poszperałbym i poszukał informacji o tej Rosalie, bo coś mi to imię mówi. Jeśli chcesz, możemy ci pomóc. Pamiętaj, na nas zawsze możesz liczyć, bez względu na wszystko. - zapewnił mnie, co dało mi otuchy i wiedziałem że mam w nich wsparcie.
J: Dziękuję... Nie wiem nawet co powiedzieć - westchnąłem po raz kolejny, a moją uwagę przykuła jedna, samotna kropla spływająca po szybie. O nie.. - Chyba mamy towarzystwo.
Chłopaki spojrzeli na mnie a ja wskazałem na kroplę.
H: Czego oni chcą? Znowu chcą dostać od Starszych?
Li: Nie żeby coś, ale jakbyś zapomniał, Starsi poszli już wyżej! 
H: Nie wszyscy! Poszedł Parker, Stuart i Loretto, reszta została.
Li: Jest ich tylko dwóch, stary! 
J: Uspokójcie się, oni nie przyszli tu żeby zrobić zamieszanie..- przytaknęli i spojrzeli za okno. Na końcu ulicy było widać dwie czarne postacie. Postanowiłem wyjść im na przeciw, żeby nie narażać innych mieszkających tu aniołów. Skierowałem się do drzwi.
Li: Lou? Gdzie ty idziesz?
J: Muszę z nimi porozmawiać, jak chcecie możecie iść ze mną- skinęli głowami i ustawili się po mojej lewej i prawej stronie. Wyszliśmy na zewnątrz i zaczęliśmy kierować w stronę naszych "gości". Wyluzowałem się i przejrzałem ich emocje. Nie byli wrogo nastawieni, bynajmniej Niall nie był.
Pamiętam, jak kiedyś trzymaliśmy się razem. Byliśmy naprawdę dobrymi kumplami, dopóki nie zdarzył się ten wypadek, dopóki nie stracił swojej podopiecznej, którą kochał. Pamiętam dokładnie tamten dzień. Pamiętam, jak tu, w niebie zaczęło lać i grzmieć. To była pierwsza i jedyna burza w historii. Nawet Starsi byli przerażeni, gdy rozpętało się tamto piekło. W samym jej środku był Niall.. a ja razem z nim. Pamiętam, jak przyrzekłem mu, że nikomu nigdy nie wyjawię, że on się w niej zakochał. Wtedy po jego twarzy spłynęła jedna, jedyna łza, a on nie mógł dłużej zostać tutaj. Pochłonął go smutek i żal. Od tej pory nie pojawił się więcej w Słonecznej Dolinie, która przestała świecić tak radośnie, jak za jego czasów. Wszyscy to zauważyli. Gdy teraz się pojawił, zaczęła padać lekka mżawka. Podeszliśmy na tyle blisko, by móc nawet szeptać. Spojrzałem w oczy Horana.
Niegdyś niewiarygodnie niebieskie tęczówki, patrząc w nie miałeś wrażenie że widzisz ocean, teraz ledwo błękitne, poszarzałe, smutne. 

J: Niall?
Uniósł na mnie wzrok zdziwiony, po sekundzie już nie okazywał żadnych emocji.
N: Louis? 
J: Oczywiście. Cholera, stary już myślałem że cię straciłem.
N: Bo straciłeś. Nie ma już tego samego Nialla, którym byłem.
J: Jest, głęboko w twoim serc..
N: ONA BYŁA MOIM SERCEM, ROZUMIESZ?!
J: Spokojnie, Niall.
J: Nikt was tu nie zapraszał- powiedziałem wyprostowując się, czując, jak odpowiedzialność zaczyna ciążyć na moich barkach. Zaczynałem rozumieć, że Starsi już nie będą chronić Doliny. Teraz to nasze zadanie.
Z: Nie potrzebujemy zaproszenia, Tomlinson- splunął.
N: Darujcie sobie te przekomarzanki- przewrócił oczami.
J: Po co przyszliście?
Z: Wytłumaczyć ci, drogi koleżko, że nieważne jak bardzo rozciągniesz swoje białe skrzydełeczka, ona i tak trafi do nas- warknął Malik.
J: Tak się składa, że moje "skrzydełeczka"- rozłożyłem skrzydła najbardziej jak mogłem, jednocześnie udając niewzruszenie- są otwarte dla wszystkich, bo z pewnością wszyscy się pod nie zmieszczą- mimo ich obojętnych min, było widać, że zrobiło to na nich wrażenie. Schowałem je i spojrzałem na nich z góry.
H: Wynoście się stąd.
Li: Natychmiast.
N: Kilka słów na koniec. Pewność siebie może cię zgubić, Louisie. Pamiętaj o tym- przez moment w jego oczach pojawił się ten znajomy niebieściutki błysk, ale zgasł równie szybko, jak się pojawił.
Z: Nie ocalisz jej, dobrze o tym wiesz- dodał Zayn, po czym rozpłynęli się.
J: Muszę do niej wracać, muszę- powiedziałem, odwracając się do chłopaków- Nie mogę pozwolić, by zabrali ją jak..- urwałem zdając sobie sprawę z tego, że jedno słowo więcej i złamał bym obietnicę. A to dla mnie jedna z tych niewybaczalnych rzeczy. Rozłożyłem skrzydła i bez pożegnania pomknąłem na ziemię. Leciałem wśród deszczowych chmur, leciałem do niej. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Nigdy.
Mknąłem jak strzała, wirowałem, zdając sobie sprawę z tego, że powoli rozumiem, o jakiej odpowiedzialności mówili Starsi. Zaczynałem rozumieć, że bycie Aniołem Stróżem, to coś więcej niż tylko bycie przy podopiecznej. Chcesz, czy nie, stajesz się cieniem tej osoby, przeżywasz wszystko razem z nią, żyjesz jej życiem. Gdy nie jesteś z tą osobą, myślisz o niej, zastanawiasz się co ona robi.. Ale zaraz, czy to nie jest miłość? Nie, to niemożliwe. Anioły nie zakochują się, to jest bardzo rzadkie, wręcz niemożliwe.. Zdaje mi się tylko, przez ten deszcz. Pomknąłem jeszcze szybciej, więc gdy wylądowałem, woda wzbiła się do góry, zasłaniając mi wszystko, co miałem przed sobą. Nagle przede mną wyłoniła się jakaś dziewczyna. Przecież to nierealne. 
J: Lilly? - spojrzała na mnie z krzywym uśmiechem.
Lil: Tak. Wiesz.. całkiem się pogubiłam. Nie chciałam iść do nieba, chciałam odszukać Nialla. Nie mogę go znaleźć. Pomóż mi, błagam. To trwa tak długo, a ja nie mogę nigdzie spocząć, odpocząć, zjeść, napić się. gdy tylko próbuję usiąść, położyć się, coś ciągnie mnie w dół. Raz już tam prawie byłam, to okropne miejsce. Proszę cię, pomóż mi go odnaleźć...

_____________________________
I jak? Podoba sie? Komentujcie, to na pewno jeszcze bardziej zmotywuje do dalszej pracy!!
+ gdzie chcielibyście abyśmy dodawały nominacje? Tu, przy rozdziałach, czy w osobnej zakładce? :)
10 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!

INFORMUJEMY RÓWNIEŻ, ŻE WPROWADZAMY PEWNĄ RZECZ, A MIANOWICIE ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ W KAŻDĄ NIEDZIELĘ O 19:30 JEŚLI WARUNKI BĘDĄ SPEŁNIANIE!!!

piątek, 4 września 2015

8. Co mam zrobić?!

Hej!! 
Wybaczcie że tyle czekaliście!!!!!!!!!
Naat pracuje, a Liv miała problem z komputerem.. :/

Objaśnienie:
J: - ja ( Louis ),
Z: - Zayn, 
R: - Rosalie,
M: - mężczyzna,
H: - Harry,
Li: - Liam.
_______________________

Z: Rose, jeśli chcesz zobaczyć się z tatą, podejdź do mnie..
J: Rosalie nie rób tego.. - błagałem nie tylko brzmieniem głosu, ale i spojrzeniem.
R: Przykro mi Louis, ale jeśli mam możliwość zobaczenia się z ojcem, muszę to zrobić.. - podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. On wtedy pociągnął ją do siebie i zepchnął ją z dachu.. Słyszałem jej przerażony krzyk.

Z: No co, nie uratujesz jej? Zginie, jeśli tego nie zrobisz! - zaśmiał mi się w twarz.
Niewiele myśląc, a może gdybym to zrobił, wszystko potoczyłoby się inaczej.. ? Z prędkością światła rzuciłem się z dachu. Widziałem ją, do ziemi miała nie dużo. W sekundę znalazłem się przy niej, w następnej rozłożyłem skrzydła, a w kolejnej lecieliśmy z powrotem na dach. Rosalie otworzyła oczy i patrzyła się na mnie. Z jej spojrzenia wyczytałem zdziwienie, przerażenie, ból i lęk oraz niedowierzanie. Nie odezwałem się, tylko gnałem w górę.. Po chwili staliśmy już na dachu. Zayn patrzył na mnie z lekkim zaskoczeniem. W sumie nie dziwię mu się. Od zawsze wręcz, obsesyjnie dbałem o to, by nikt się nie dowiedział kim jestem. Przeniosłem wzrok na blondynkę, która była kompletnie zdezorientowana.
J: Rose, ja..
Z: Teraz widzisz kim jest, ja jestem kimś podobnym, z jednym małym wyjątkiem.. - zaśmiał się cicho - On jest świętoszkiem, który żyje sobie tam wysoko i ma wszystko gdzieś, jest białym Aniołem, Aniołem światła, nudziarzem. Różnie ich nazywają.. Ja jestem Aniołem ciemności, ale nie bój się. Podczas gdy oni świętują śmierć różnych osób, my staramy się pomóc, by ludzie, którzy stracili swoich bliskich, mogli być z nimi już na zawsze. - spojrzał na nią tak znacząco.
R: Na zawsze..? 
Z: Tak kochana, NA ZAWSZE. Możesz być ze swoim tatą już na zawsze. A wystarczy tylko, że pójdziesz ze mną.. - wyciągnął rękę i czekał, widział jednak jej wahanie.. - Twój tata pójdzie z nami. Patrz, jest tu. - spojrzał w stronę tego mężczyzny a on podszedł. 
M: Rose.. Chodź.. - powiedział cicho. Dziewczyna zmrużyła oczy po czym spojrzała na Zayna pobłażliwie.
R: Prawie się wam udało chłopcy. Popełniliście jednak jeden mały błąd. Mój ojciec nigdy nie nazywał mnie Rose. Jednakże muszę wam pogratulować! 
Z: Czego niby? - prychnął.
R: Bardzo skutecznie potraficie łamać ludziom serca. Bardzo skutecznie! - warknęła, odwróciła się i zaczęła kierować w stronę wyjścia z dachu. Olałem Zayna i Nialla i poszedłem za nią.
J: Rose! - nie reagowała - Rosalie! Rosalie do jasnej.. - zaciąłem się. Nigdy nie użyłem niewłaściwego słowa i nie chce tego zmieniać. Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie, w jej oczach było pełno łez. Zbliżyłem się do niej na tyle by cały jej smutek i rozpacz mogła choć w połowie przejść na mnie. Musze jej jakoś pomóc! 
R: Dlaczego mi nie powiedziałeś?! - szepnęła z wyrzutem.
J: Nie wiem.. ale.. 
R: Daj mi pomyśleć.. - weszła mi w słowo i znów uciekała ode mnie. Pozwoliłem jej
zniknąć za rogiem i przybrałem niewidoczną postać. Muszę wiedzieć gdzie pójdzie, muszę czuwać! Blondynka wyszła z budynku, szła ulicami jakby się nigdzie nie spieszyła, co chwile ścierała łzy z polików.. Chciałbym wiedzieć co ją tak bardzo poruszyło, czy to że jestem Aniołem, czy to że mogła mieć możliwość spotkania się z ojcem?! Nie mogę wniknąć do jej umysłu, blokuje go, ale chyba bez tego wiem, ze ta druga wersja jest bardziej prawdopodobna.. Po jakiś dwóch godzinach chodzenia po mieście dziewczyna znalazła się w moim mieszkaniu, odetchnąłem! Cieszyłem się że jednak nie zrezygnowała! Gdy upewniłem się, że zostanie w domu, poleciałem do nieba, aby zobaczyć się z przyjaciółmi, dawno z nimi nie rozmawiałem, a naprawdę przydałaby mi się ich pomoc.
Gdy dotarłem do domu wśród chmur, czyli do domu Harryego, byłem lekko zestresowany. Jak zareagują? Co powiedzą? Pomogą mi? Pytania krążyły w mojej głowie tworząc zamęt. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem. Drzwi prawie natychmiast otworzył mi Harry.
H: Louis! Całe wieki minęły, wchodź- uśmiechnąłem się na jego charakterystyczne przywitanie i przekroczyłem próg. Czułem, że Liam już jest.
J: Tak, wiem, ale praca Anioła Stróża wcale nie jest taka prosta.. - westchnąłem.
Li: Co jest? - czy aby na pewno mogę im wszystko powiedzieć..? Harry jakby wyczuł moją niepewność, zawahanie.
H: Louis dobrze wiesz, że jesteśmy najlepszymi kumplami, przyjaciółmi. Powiedz co cię dręczy, bo nie mogę patrzeć jak grymas na twojej twarzy się powiększa.- w mojej głowie toczyła się bitwa, powiedzieć, czy nie? Dlaczego boję się zaufać swoim przyjaciołom? Co się ze mną dzieje?!
J: Dobra, ale uprzedzam, że to wszystko jest nieźle pokręcone.. - wziąłem głęboki oddech i opowiedziałem im wszystko po kolei. Siedzieli cicho dopóki nie skończyłem. - Tak to wygląda i nie mam najmniejszego pojęcia co robić. - schowałem twarz w dłoniach i oparłem się o oparcie kanapy. Usłyszałem jak któryś z nich wstaje i wychodzi. Opuściłem ręce i rozejrzałem się. Liam wyszedł, a Harry intensywnie myślał. Podszedłem do okna i położyłem czoło na szybie. Stałem tak chwilę, aż ktoś poklepał mnie w ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem kubek pełen parującej, gorącej czekolady. Spojrzałem na niego, a on posłał mi uśmiech i podał kubek. Gestem pokazał, żebyśmy usiedli. Na stole stały jeszcze dwie czekolady.
Li: Lou, dobrze wiesz, sam to przyznałeś, że bycie Aniołem Stróżem wcale nie jest takie proste, jak się wydawało. Z tego co powiedziałeś, jestem w stanie wywnioskować, że ta dziewczyna jest bardzo zagubiona. Choćbyś nie wiadomo jak się starał, ona i tak będzie stawiać na swoim. Na twoim miejscu poszperałbym i poszukał informacji o tej Rosalie, bo coś mi to imię mówi. Jeśli chcesz, możemy ci pomóc. Pamiętaj, na nas zawsze możesz liczyć, bez względu na wszystko. - zapewnił mnie, co dało mi otuchy i wiedziałem że mam w nich wsparcie.
Lou: Dziękuję... Nie wiem nawet co powiedzieć - westchnąłem po raz kolejny, a moją uwagę przykuła jedna, samotna kropla spływająca po szybie. O nie.. 
...
___________
Ciekawość zaspokojona?! Czy dopiero sie rozbudza?!
Myśle że 10 komów jest okay!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!




Naat & Liv