sobota, 22 sierpnia 2015

7. Tak dawno go nie widziałam.. Pozwól mi..

Czeeeeść! 
Rozdział tym razem nie spóźniony :/ Bo warunek nie spełniony :( Ale ważne że czytacie :*

Objaśnienie:

J: Ja (Rose, potem Lou)
Lou: Louis
R: Rosalie
Z: Zayn
N: Niall
DJ: DJ 
________________________
Po drodze do mieszkania mamy dopadły mnie wyrzuty sumienia, nie potraktowałam zbyt dobrze Louisa, a on tak mi pomaga! Jednak gdy doszłam pod wieżowiec i zauważyłam idealnie wyglądającego Zayna opartego o swój samochód, wszystko z głowy wyleciało i przestawiłam sie na tryb: szaleństwa.
Z: Hej Mała.. 
J: Cześć Zayni. - uśmiechnęłam sie najsłodziej jak tylko potrafiłam.
Z: Pięknie wyglądasz.. - chłopak pochylił sie lekko w moja stronę, domyślałam się co chciał zrobić, ale..
J: Dziękuję - odsunęłam się dyskretnie tak, że jego wargi ledwo co musnęły mój policzek. Myślałam, że poczuję jakiś niezwykły prąd albo coś w tym stylu, lecz poczułam tylko malutką iskierkę, zbyt małą, by mogła namieszać mi w głowie. 
Z: Jedźmy już. - lekko skonsternowany otworzył mi drzwi. Wsiadłam do środka, a on okrążył samochód i usiadł za kierownicą. Ruszyliśmy i po kilku minutach szybkiej jazdy dotarliśmy pod klub. Poszłam za szatynem do wynajętej przez chłopaków loży. Na miejscu był już Niall.
J: Gdzie Ally?- zapytałam, gdy już siedzieliśmy.
N: Ciebie też miło widzieć.. - skrzywił się - Nie wiem gdzie jest, dzwoniła że mamy cię wyciągnąć z domu na imprezę. - wzruszył ramionami. Coś mi tu nie gra..
J: Ale powiedziała mi, że zaprosiłeś nas na imprezę.. - pomyślałam na głos. Chłopaki wymienili się spojrzeniami i wtedy byłam już pewna że coś jest knute przeciwko mnie.
J: Idę po drinka.. 
Z: Nie! Znaczy już zamawiam.. - zmieszał się i poszedł do baru. Po chwili milczenia zwróciłam się do Nialla.
J: On zawsze jest taki?
N: Niee.. Po prostu.. Musi się wyluzować. - uśmiechnął się blado i zaproponował mi gumę do żucia. Wzięłam listek i zastanawiałam się, żując, o co może im chodzić. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy, więc gdy Mulat przyniósł drinki wypiłam swój na raz. 
Z: Woow spokojnie.. - zaśmiał się i podał mi następny. Tego sączyłam już wolniej. Po 2 godzinach muzyka przycichła.
J: Co jest? - zapytałam Nialla, bo właśnie mieliśmy iść tańczyć. 
N: Nic, chodź - pociągnął mnie w stronę podestu, na którym był DJ.
DJ: Wiitaam was wszyystkich!! Dzisiejszy melanż jest wyjątkowy, bo urodzinowy! Rosalie miała niedawno urodziny, wypijmy za jej zdrowie! - byłam w mega szoku, nie wyprawiałam urodzin, nikomu o nich nie wspominałam, więc sama o nich nie pamiętałam! Zabawa, tańce i szaleństwo z tym związane było niesamowite!
            Po powrocie do domu byłam, prawie, bardzo pijana. Na wejściu zdjęłam buty i po cichu poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i nagle podskoczyłam jak oparzona. Zamiast na łóżko położyłam się na Louisa!
J: Lou! Co ty tu robisz?
Lou: Ja? Co ty tutaj robisz! O 5.30am!
J: Proszę, daj mi spać.. - jęknęłam, a on wstał i wyszedł wkurzony. Usnęłam od razu zbyt zmęczona i napita, by przemyśleć, jak okropnie się zachowałam. Ranek nadszedł zbyt szybko. Wstałam i przez 1,5h doprowadzałam się do porządku. Gdy wreszcie to zrobiłam, poszłam do kuchni by przygotować jedzenie dla siebie i Lou, chyba jeszcze spał. Zrobiłam jajecznicę z pomidorami i szynką, tosty, a do szklanek nalałam soku jabłkowego. Poustawiałam to na tacy i skierowałam się do sypialni Louisa. Stał przy oknie wpatrując się w panoramę miasta. Prawdopodobnie mnie nie słyszał, więc postawiłam jedzenie na stoliczku nocnym i podeszłam do niego.
J: Louis? - nie reagował, patrzył uparcie przed siebie. - Lou? Louis! - nic, zero reakcji. -  Louis do cholery! - krzyknęłam w końcu. Nadal nie zwracał na mnie uwagi. - Tomlinson do kurwy nędzy, spójrz na mnie!
L: Czego chcesz? - zapytał w końcu nie patrząc na mnie.
J: Chcę porozmawiać..
L: Nie ma o czym.
J: Ale..
L: Nie ma o czym rozmawiać! Rób co chcesz, to twoje życie! Ale pamiętaj, masz je tylko JEDNO! Więc zamiast marnować je na co nocne imprezy, zacznij w końcu coś z nim robić! - wybuchnął.
J: Byłam na dopiero dwóch imprezach! O co ci w ogóle chodzi?! Jeśli ci się nie podoba moje zachowanie, to równie dobrze mogę się wyprowadzić! - zakryłam usta dłonią i wytrzeszczyłam oczy. Co się ze mną dzieje? Dlaczego to powiedziałam?
L: Proszę bardzo! Droga wolna! - warknął przez zaciśnięte usta i wyszedł trzaskając drzwiami. Schowałam twarz w dłoniach i usiadłam na jego łóżku. Co ja w ogóle robię? 
Postanowiłam iść w tak dobrze znane mi miejsce, w którym mogłam odpocząć, zebrać myśli. Złapałam za telefon i klucze do domu mamy po czym wyszłam. W przeciągu kilkunastu minut byłam już na dachu. Siedziałam i pogrążałam się w smutku. Po 3 godzinach poczułam, że ktoś usiadł koło mnie.
J: Przepraszam cię Lou, naprawdę. Nie wiem dlaczego się tak zachowuję. Nie będę zwalać na różne sytuacje, po prostu.. Chcę, żebyś wiedział, że naprawdę jest mi przykro i..
L: Rozumiem.. - przerwał mi - Nie przepraszaj mnie, bo tak naprawdę nie masz mnie za co. - siedzieliśmy w ciszy od dłuższego czasu.. Przypomniało mi się, jak siedzieliśmy dokładnie w tym samym miejscu tuż po tym, jak spakowałam rzeczy i wyprowadziłam się z domu.. Nadal nie wierzę, jak ona mogła po tym wszystkim, jak jej wybaczyłam, jak znowu zaufałam. Ukrywała przede mną śmierć ojca! Dla "mojego dobra"! Łzy zebrały mi się w oczach. Czułam, jakby jakieś ciepło chciało wniknąć w moje serce i umorzyć ból. Ale ja nie chciałam tego! Starałam sie olewać to uczucie, jednak za wszelką cenę chciało ogarnąć mnie i uspokoić. Wyobraziłam sobie, że to coś jest jakąś namacalną rzeczą i odpychałam ją, jednak ani drgnęła. Po chwili to coś jakby wyskoczyło ze mnie a raczej wypchnęłam to tak gwałtownie, że myślałam iż się przewrócę. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę z tego, że to działo sie tylko i wyłącznie w moim umyśle. Tak więc mentalnie byłam absolutnie wykończona, ale fizycznie i na zewnątrz nie dałam tego po sobie poznać. Louis miał rozszerzone źrenice i był nieco.. Nie wiem nawet jak to nazwać.. Przestraszony? Zdziwiony? Coś w ten deseń.
J: Lou, wszystko w porządku? -zapytałam marszcząc brwi.
L: Tak, tak.. - uśmiechnął się nieco blado. Zmrużyłam oczy i próbowałam go przejrzeć. Nic z tego. Jego oczy były jakby zasłonięte niewidzialną tarczą, która miała chronić go przed światem. 

*Oczami Louisa*
            Patrzyła się na mnie i patrzyła. W końcu raczyła się odezwać. 
R: Coś przede mną ukrywasz, Tomlinson. Czuję i wiem, że prędzej czy później dowiem się co.. - odezwała się śmiertelnie poważnie. W środku byłem przerażony, że tak łatwo potrafi rozszyfrować ludzi, ale na zewnątrz uśmiechnąłem się szeroko i zaśmiałem się. 
J: Panno Parker, to chyba oczywiste, że coś ukrywam. Niedawno się poznaliśmy i miałabyś już wiedzieć o mnie wszystko? - proszę, niech połknie haczyk, proszę, proszę, proszę..
R: Może masz rację.. - odezwała się z uśmiechem. - Ale skoro poznaliśmy się dopiero co.. - zamyśliła się - ..To tym bardziej powinnam cie traktować inaczej niż do tej pory i naprawdę jestem Ci wdzięczna że mogę z Tobą mieszkać, jeśli dalej tego chcesz.. - uff, nie zrezygnowała.. 
 https://deliyachris.files.wordpress.com/2014/03/91741-bridgit-mendler-bridgit-mendler-35908512-500-333.gif?w=665
J: Oczywiście że chce.. - uśmiechnąłem się, co ona odwzajemniła, siedzieliśmy dalej w ciszy gdy nagle na skraju dachu zobaczyłem Zayna. Co on tu robi?! I czemu ma twarz pokrytą tatuażami?
Z: Rosie.. - powiedział a ona spojrzała na niego. Łzy zebrały się w jej oczach i wstała. 
R: Kim ty jesteś? - powiedziała płaczliwie. Otarła łzy z policzków i spojrzała na niego. Niesamowite jak na jedno słowo tak mocno reaguje, z takim uczuciem.. - I jakim prawem nazywasz mnie w ten sposób?! - warknęła.
Z: Rosie, posłuchaj mnie chwilę.. 
R: NIE NAZYWAJ MNIE ROSIE!! - krzyknęła. 
Z: Okej, okej.. - uniósł ręce w geście obronnym. Nie mogłem nic zrobić. Czułem, że jest ich dwóch, a po za tym jest tu Rosalie, nie mogę się jej ujawnić! - Chcę ci tylko coś pokazać.. - dziewczyna spojrzała nieufnie na jego wyciągniętą dłoń, ale podeszła dwa kroki bliżej. 
R: Na więcej nie licz. - powiedziała oschle
Z: To i tak dużo.. -westchnął, po czym dodał - Znasz może tego pana? - wskazał na mnie, jak mi się wydawało. Rose spojrzała na mnie, a potem za mnie i wytrzeszczyła oczy
R: T-Tata?!
Z: Jak widzisz.. Prosta sprawa, musisz tylko..
J: Przestań! Zostaw ją! - krzyknąłem, wtrącając mu się w słowo.
Z: Louis?! Nie zauważyłem Cię.. Jak tam bracie? - mówił tak fałszywie jak nigdy.
J: Odczep się od nas.. Rosalie chodźmy do środka. - popatrzyłem na nią i starałem się wpłynąć na jej zachowanie. Niestety jak wcześniej wyparła wszystko. Nie sądziłem, że ma w sobie taką siłę.
R: Louis proszę.. Ja tak dawno nie widziałam taty.. - spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Ughh, dlaczego ja mam takie dobre serce i nie potrafię patrzeć jak płacze?! Ale to są do jasnej cholery Anioły Ciemności! 
J: Nie Rose, proszę chodź. - musiałem być stanowczy
Z: Przecież ci kurwa powiedziała, że chce zostać! - warknął. 
J: Rozumiesz, że ona o niczym nie wie?! - krzyknąłem. Trudno, nie pozwolę by on ją zabrał. Najpierw przez jego twarz przemknęła dezorientacja, ale potem zobaczyłem szyderczy uśmiech. Zły znak!
Z: Rose, jeśli chcesz zobaczyć się z tatą, podejdź do mnie.. 
J: Rosalie nie rób tego.. - błagałem nie tylko brzmieniem głosu, ale i spojrzeniem.
R: Przykro mi Louis, ale jeśli mam możliwość zobaczenia się z ojcem, muszę to zrobić.. - podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. On wtedy pociągnął ją do siebie i..
...
____________________
Warunek nie był spełniony, ale minęło dużo czasu więc nowy rozdział już jest! Ale było 8 komów wiec warunek- 8 komentarzy!!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!!





Liv&Naat

wtorek, 11 sierpnia 2015

6. Chwila zapomnienia..

Aloha! x
Jak tam wakacje? Czekaliście na rozdział? :D
Przepraszamy was że musicie na nie tak dłuuuuugo czekać, ale Naat juz wróciła do pracy, a Liv spędza wakacje poza domem.. :/ Ale jakoś dajemy rade!!

Objaśnienie:
J: - Ja (Rosalie),
N: - Niall,
Z: - Zayn.
A: - Ally,
Lou: - Louis.
________________

A: Allie - przedstawiła się moja przyjaciółka - A ta niemowa to Rose. Zazwyczaj mówi więcej - zaśmiała się i przysiadła się do nich zachowując duży odstęp. Wykorzystuje okazje będąc ostrożną i uważną. Uwielbiam ją taką. Usiadłam na przeciwko niej, obok Zayna. Spiął się lekko, ale zaraz rozluźnił. Zapowiada się dość ciekawie..
N: Ile macie lat? - spytał blondyn. Nie wiem czy chce by o mnie wszystko wiedzieli, szatyn obok mnie nie wydawał sie być do końca zadowolony moją obecnością koło siebie. Odsunęłam się dyskretnie od niego.
J: Wystarczająco by tu być.. - odpowiedziałam wymijająco. - A teraz wybaczcie ale idziemy zamówić coś do picia.. - wstałam patrząc znacząco na przyjaciółkę.
Z: Siedźcie.. My wam coś zamówimy. - poderwał sie z miejsca. Co było dziwne? Tak dziwne!
A: Nie musicie. I tak jesteśmy wdzięczne za udostępnione miejsce.. - uśmiechnęła się do nich przekonująco, ona ma ten swój dar i chłopaki usiedli z powrotem na kanapie.- Zaraz wrócimy.. - odeszłyśmy od nich w stronę baru.
J: Wracamy tam? - zapytałam z lekkim przerażeniem, dziewczyna rozejrzała sie po klubie.
A: Tak, nie ma wolnych miejsc.. - zaśmiała sie.
J: Jak do nich wrócimy to się zamień miejscami! - chciałam przekrzyczeć muzykę. - Usiądź koło ymm..
A: Zayna? - pomogła
J: Tak! - uśmiechnęła sie i skinęła głową że sie zgadza. Zamówiłyśmy sobie po kolorowym drinku i wróciłyśmy do nich. Zgodnie z naszą umową Ally usiadła koło szatyna, a ja zajęłam miejsce obok blondyna. Widząc moją zmianę miejsca, szatyn skrzywił się ledwo zauważalnie.. Po dwóch kolejnych drinkach, byłam już nieco bardziej wyluzowana, jednak nadal czujna. Zdawkowo odpowiadałam na pytania chłopaków. Wydawali się naprawdę mili, więc zamiast siedzieć na samym brzegu, usiadłam troszkę bliżej. Po każdym
kolejnym kolorowym trunku mówiłam coraz więcej, chłopaki nawet zaprosili nas do tańca. Było miło, zapomniałam o wszystkim, po prostu liczyła się chwila.. Koło 3 w nocy zamówiłam taksówkę do domu. Na szczęście ilość alkoholu nie spowodowała braku pamięci i trafiłam. Chciałam jak najciszej udać sie do swojego tymczasowego pokoju, w końcu jest środek nocy i Louis zapewne już śni..
J: Kurwa mać! - syknęłam gdy kopnęłam nogą w jakiś fotel czy coś innego. Na szczęście brunet się nie obudził. Odnalazłam sypialnie, zabrałam czystą bieliznę i koszulkę taty i poszłam do łazienki. Zamknęłam sie w niej i naga stanęłam pod prysznicem. Zaczęłam myć swoje ciało, lekko chwiałam się na nogach, ale to chyba już nie od alkoholu. Robiło mi sie słabo, w głowie miałam tylko jedną myśl! Analizowałam jedno, krótkie zdanie. MÓJ TATA NIE ŻYJE! Jakby dopiero to do mnie dotarło, łzy wypłynęły na poliki, serce z każdym uderzeniem bolało coraz mocniej, nie miałam ochoty oddychać. Osoba którą kocham najbardziej na świecie już do mnie nie wróci.. Woda spływała po moim ciele już od dłuższego czasu, siedziałam skulona w kabinie prysznicowej chcąc jakoś zrozumieć czemu mi nie powiedziała całej prawdy. Mijały sekundy, minuty i chyba nawet godziny. Nie chciałam stąd wychodzić, czułam jakby ta gorąca para chroniła mnie przed złem i tą niesprawiedliwą rzeczywistością. Nie mam teraz nikogo!! 
           Ubrana w moją piżamkę położyłam sie w łóżku, łzy nie przestawały spływać, ale już w głowie nie miałam nic, moja głowa i serce, to kompletna pustka! Długo nie mogłam zasnąć, szlochałam coraz mocniej, nie wiedziałam co teraz będzie, ze mną, z mamą, z naszą rodziną.
Lou: Rose? - usłyszałam jego szept - Co się dzieje? - podszedł do łóżka. Bez chwili zastanowienia wstałam i przytuliłam sie do niego. Chłopak odwzajemnił uścisk, gładząc delikatnie moje plecy. Po kilku minutach takiego stania i moczenia jego koszulki poczułam jak mnie podnosi i układa na łóżku.
J: Zostaniesz ze mną? - spytałam z nadzieją nie puszczając go.
Lou: Zostanę. - odpowiedział szeptem i ucałował moje czoło.
J: Czemu przy Tobie czuje tak jakby ktoś zabrał mi większość zmartwień? - zapytałam po chwili. Tak właśnie się przy nim czułam! Usnęłam po jakimś czasie wtulona w niego.
Obudziłam się jakiś czas później zlana potem. Spojrzałam przerażona na Lou, który spał spokojnie, trochę odsunięty. Podniosłam lekko jego rękę i objęłam się nią. Znowu ogarnął mnie ten cudowny spokój. Mogłam spać dalej.. Obudziłam się rano czując na sobie czyjeś spojrzenie, gdy otworzyłam oczy ujrzałam skąpaną w blasku słońca piękną, wręcz anielską twarz Louisa.
L: Dzień dobry. - uśmiechnął się perliście. Serce zabiło mi trochę mocniej na widok tego gestu. Opanowałam się jednak i odwzajemniłam uśmiech.
J: Dzień dobry.. - odpowiedziałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, w jakim położeniu się znajdujemy. Byłam zażenowana swoją postawą z wczorajszego wieczoru. Policzki mi zaczerwieniły, więc schowałam twarz w poduszkę. Jakiś czas później przy śniadaniu, dostałam sms-a od Al.
A: 'Niall zaprasza nas na imprezę, nie robisz nic dzisiaj prawda? :D x'
J: 'Nie, nie robię. Możemy iść :) xx'
A: 'W takim razie Zayn pojedzie po Ciebie o 8pm, ale pod stary adres :* x
J: 'Okej? x'
A: 'Nie martw się będzie super! xXx'
Odłożyłam telefon i wróciłam do jedzenia. Po chwili dołączył do mnie Louis.
L: Zaplanowałaś coś na wieczór? - spojrzałam na niego i przełknęłam płatki.
J: Właściwie to.. Ally chciała iść na imprezę.
L: Oh.. No cóż, dobrze. - spuścił wzrok na swoje kanapki i upił łyk kawy.
J: Lou, co jest? - zapytałam widząc jego niemrawą minę.
L: Nie nic, muszę lecieć, pa.. - ucałował mój policzek i wybiegł. To było naprawdę dziwne, zachował się jakby nie odpowiadało mu moje wyjście.. Gdy skończyłam jeść, ubrałam się w szare dresy taty i biały t-shirt, na stopy nałożyłam swoje białe converse i wzięłam portfel oraz klucze. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i skierowałam się w stronę najbliższego marketu. Zrobiłam dość duże zakupy i wracając do domu bardzo często musiałam się zatrzymywać, żeby odpocząć. W połowie drogi zobaczyłam Louisa, a raczej on mnie zobaczył.
L: Boże drogi, co Ty chcesz się zaopatrzyć na zimę? - przewróciłam oczami, ale podałam mu większą część siatek. O dziwo niósł je jakby nic nie ważyły.
J: Nie po prostu robię zakupy na dłuższą metę. Nie będę co chwilę biegała do sklepu. - przytaknął, w milczeniu doszliśmy do mieszkania. Tam zaczęłam rozpakowywać zakupy, z pomocą niebieskookiego poszło znacznie szybciej. Usiedliśmy w salonie z herbatą i ciastkami, wlepialiśmy oczy w przewijające się obrazy na ekranie telewizora.
L: Powiesz mi, co się w nocy stało? - zapytał cicho i z troską.
J: Ja.. Nie chcę o tym rozmawiać. - odpowiedziałam i odwróciłam wzrok. Aż do wieczora Lou próbował nawiązywać rozmowę.

L: Dlaczego nie chcesz mi zaufać? - spytał gdy chciałam wstać i szykować się do wyjścia.
J: Nie że nie chcę Ci zaufać, po prostu.. Nie chcę o tym rozmawiać.. - odwróciłam się i poszłam do swojego pokoju. Chyba mogę go już tak nazywać? Wybrałam ciemną sukienkę i czarne szpilki. Włosy związałam w kucyka i wypuściłam kilka kosmyków. Dobrałam biżuterię i pomalowałam się. Na koniec spryskałam ulubionym perfumami. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się. Lubię to nowe, imprezowe wcielenie. Do torebki wsadziłam najpotrzebniejsze rzeczy i już gotowa wyszłam z domu, uprzednio żegnając się z Lou. To będzie kolejny szalony wieczór! Po drodze do mieszkania mamy dopadły mnie wyrzuty sumienia, nie potraktowałam zbyt dobrze Louisa, a on tak mi pomaga! Jednak gdy doszłam pod wieżowiec i zauważyłam idealnie wyglądającego Zayna opartego o swój samochód, wszystko z głowy wyleciało i przestawiłam sie na tryb: szaleństwa.
Z: Hej Mała.. 
J: Cześć Zayni. - uśmiechnęłam sie najsłodziej jak tylko potrafiłam.
Z: Pięknie wyglądasz.. - chłopak pochylił sie lekko w moja stronę, domyślałam się co chciał zrobić, ale..
...
___________________
To jak?! Po tym dłuuuugim czekaniu wynagrodziłyśmy to tym rozdziałem?!
Oby!!
Myśle ze 10 komów spokojnie dacie rade uzbierać!!!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat & Liv