Czeeeeść!
Rozdział tym razem nie spóźniony :/ Bo warunek nie spełniony :( Ale ważne że czytacie :*
Objaśnienie:
J: Ja (Rose, potem Lou)
Lou: Louis
R: Rosalie
Z: Zayn
N: Niall
DJ: DJ
________________________
Po drodze do mieszkania mamy dopadły mnie wyrzuty sumienia, nie potraktowałam zbyt dobrze Louisa, a on tak mi pomaga! Jednak gdy doszłam pod wieżowiec i zauważyłam idealnie wyglądającego Zayna opartego o swój samochód, wszystko z głowy wyleciało i przestawiłam sie na tryb: szaleństwa.
Rozdział tym razem nie spóźniony :/ Bo warunek nie spełniony :( Ale ważne że czytacie :*
Objaśnienie:
J: Ja (Rose, potem Lou)
Lou: Louis
R: Rosalie
Z: Zayn
N: Niall
DJ: DJ
________________________
Po drodze do mieszkania mamy dopadły mnie wyrzuty sumienia, nie potraktowałam zbyt dobrze Louisa, a on tak mi pomaga! Jednak gdy doszłam pod wieżowiec i zauważyłam idealnie wyglądającego Zayna opartego o swój samochód, wszystko z głowy wyleciało i przestawiłam sie na tryb: szaleństwa.
Z: Hej Mała..
J: Cześć Zayni. - uśmiechnęłam sie najsłodziej jak tylko potrafiłam.
Z: Pięknie wyglądasz.. - chłopak pochylił sie lekko w moja stronę, domyślałam się co chciał zrobić, ale..
J: Dziękuję - odsunęłam się dyskretnie tak, że jego wargi ledwo co musnęły mój policzek. Myślałam, że poczuję jakiś niezwykły prąd albo coś w tym stylu, lecz poczułam tylko malutką iskierkę, zbyt małą, by mogła namieszać mi w głowie.
Z: Jedźmy już. - lekko skonsternowany otworzył mi drzwi. Wsiadłam do środka, a on okrążył samochód i usiadł za kierownicą. Ruszyliśmy i po kilku minutach szybkiej jazdy dotarliśmy pod klub. Poszłam za szatynem do wynajętej przez chłopaków loży. Na miejscu był już Niall.
J: Gdzie Ally?- zapytałam, gdy już siedzieliśmy.
N: Ciebie też miło widzieć.. - skrzywił się - Nie wiem gdzie jest, dzwoniła że mamy cię wyciągnąć z domu na imprezę. - wzruszył ramionami. Coś mi tu nie gra..
J: Ale powiedziała mi, że zaprosiłeś nas na imprezę.. - pomyślałam na głos. Chłopaki wymienili się spojrzeniami i wtedy byłam już pewna że coś jest knute przeciwko mnie.
J: Idę po drinka..
Z: Nie! Znaczy już zamawiam.. - zmieszał się i poszedł do baru. Po chwili milczenia zwróciłam się do Nialla.
J: On zawsze jest taki?
N: Niee.. Po prostu.. Musi się wyluzować. - uśmiechnął się blado i zaproponował mi gumę do żucia. Wzięłam listek i zastanawiałam się, żując, o co może im chodzić. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy, więc gdy Mulat przyniósł drinki wypiłam swój na raz.
Z: Woow spokojnie.. - zaśmiał się i podał mi następny. Tego sączyłam już wolniej. Po 2 godzinach muzyka przycichła.
J: Co jest? - zapytałam Nialla, bo właśnie mieliśmy iść tańczyć.
N: Nic, chodź - pociągnął mnie w stronę podestu, na którym był DJ.
DJ: Wiitaam was wszyystkich!! Dzisiejszy melanż jest wyjątkowy, bo urodzinowy! Rosalie miała niedawno urodziny, wypijmy za jej zdrowie! - byłam w mega szoku, nie wyprawiałam urodzin, nikomu o nich nie wspominałam, więc sama o nich nie pamiętałam! Zabawa, tańce i szaleństwo z tym związane było niesamowite!
Po powrocie do domu byłam, prawie, bardzo pijana. Na wejściu zdjęłam buty i po cichu poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i nagle podskoczyłam jak oparzona. Zamiast na łóżko położyłam się na Louisa!
J: Lou! Co ty tu robisz?
Lou: Ja? Co ty tutaj robisz! O 5.30am!
J: Proszę, daj mi spać.. - jęknęłam, a on wstał i wyszedł wkurzony. Usnęłam od razu zbyt zmęczona i napita, by przemyśleć, jak okropnie się zachowałam. Ranek nadszedł zbyt szybko. Wstałam i przez 1,5h doprowadzałam się do porządku. Gdy wreszcie to zrobiłam, poszłam do kuchni by przygotować jedzenie dla siebie i Lou, chyba jeszcze spał. Zrobiłam jajecznicę z pomidorami i szynką, tosty, a do szklanek nalałam soku jabłkowego. Poustawiałam to na tacy i skierowałam się do sypialni Louisa. Stał przy oknie wpatrując się w panoramę miasta. Prawdopodobnie mnie nie słyszał, więc postawiłam jedzenie na stoliczku nocnym i podeszłam do niego.
J: Louis? - nie reagował, patrzył uparcie przed siebie. - Lou? Louis! - nic, zero reakcji. - Louis do cholery! - krzyknęłam w końcu. Nadal nie zwracał na mnie uwagi. - Tomlinson do kurwy nędzy, spójrz na mnie!
L: Czego chcesz? - zapytał w końcu nie patrząc na mnie.
J: Chcę porozmawiać..
L: Nie ma o czym.
J: Ale..
L: Nie ma o czym rozmawiać! Rób co chcesz, to twoje życie! Ale pamiętaj, masz je tylko JEDNO! Więc zamiast marnować je na co nocne imprezy, zacznij w końcu coś z nim robić! - wybuchnął.
J: Byłam na dopiero dwóch imprezach! O co ci w ogóle chodzi?! Jeśli ci się nie podoba moje zachowanie, to równie dobrze mogę się wyprowadzić! - zakryłam usta dłonią i wytrzeszczyłam oczy. Co się ze mną dzieje? Dlaczego to powiedziałam?
L: Proszę bardzo! Droga wolna! - warknął przez zaciśnięte usta i wyszedł trzaskając drzwiami. Schowałam twarz w dłoniach i usiadłam na jego łóżku. Co ja w ogóle robię?
Postanowiłam iść w tak dobrze znane mi miejsce, w którym mogłam odpocząć, zebrać myśli. Złapałam za telefon i klucze do domu mamy po czym wyszłam. W przeciągu kilkunastu minut byłam już na dachu. Siedziałam i pogrążałam się w smutku. Po 3 godzinach poczułam, że ktoś usiadł koło mnie.
J: Przepraszam cię Lou, naprawdę. Nie wiem dlaczego się tak zachowuję. Nie będę zwalać na różne sytuacje, po prostu.. Chcę, żebyś wiedział, że naprawdę jest mi przykro i..
L: Rozumiem.. - przerwał mi - Nie przepraszaj mnie, bo tak naprawdę nie masz mnie za co. - siedzieliśmy w ciszy od dłuższego czasu.. Przypomniało mi się, jak siedzieliśmy dokładnie w tym samym miejscu tuż po tym, jak spakowałam rzeczy i wyprowadziłam się z domu.. Nadal nie wierzę, jak ona mogła po tym wszystkim, jak jej wybaczyłam, jak znowu zaufałam. Ukrywała przede mną śmierć ojca! Dla "mojego dobra"! Łzy zebrały mi się w oczach. Czułam, jakby jakieś ciepło chciało wniknąć w moje serce i umorzyć ból. Ale ja nie chciałam tego! Starałam sie olewać to uczucie, jednak za wszelką cenę chciało ogarnąć mnie i uspokoić. Wyobraziłam sobie, że to coś jest jakąś namacalną rzeczą i odpychałam ją, jednak ani drgnęła. Po chwili to coś jakby wyskoczyło ze mnie a raczej wypchnęłam to tak gwałtownie, że myślałam iż się przewrócę. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę z tego, że to działo sie tylko i wyłącznie w moim umyśle. Tak więc mentalnie byłam absolutnie wykończona, ale fizycznie i na zewnątrz nie dałam tego po sobie poznać. Louis miał rozszerzone źrenice i był nieco.. Nie wiem nawet jak to nazwać.. Przestraszony? Zdziwiony? Coś w ten deseń.
J: Lou, wszystko w porządku? -zapytałam marszcząc brwi.
L: Tak, tak.. - uśmiechnął się nieco blado. Zmrużyłam oczy i próbowałam go przejrzeć. Nic z tego. Jego oczy były jakby zasłonięte niewidzialną tarczą, która miała chronić go przed światem.
*Oczami Louisa*
Patrzyła się na mnie i patrzyła. W końcu raczyła się odezwać.
R: Coś przede mną ukrywasz, Tomlinson. Czuję i wiem, że prędzej czy później dowiem się co.. - odezwała się śmiertelnie poważnie. W środku byłem przerażony, że tak łatwo potrafi rozszyfrować ludzi, ale na zewnątrz uśmiechnąłem się szeroko i zaśmiałem się.
J: Panno Parker, to chyba oczywiste, że coś ukrywam. Niedawno się poznaliśmy i miałabyś już wiedzieć o mnie wszystko? - proszę, niech połknie haczyk, proszę, proszę, proszę..
R: Może masz rację.. - odezwała się z uśmiechem. - Ale skoro poznaliśmy się dopiero co.. - zamyśliła się - ..To tym bardziej powinnam cie traktować inaczej niż do tej pory i naprawdę jestem Ci wdzięczna że mogę z Tobą mieszkać, jeśli dalej tego chcesz.. - uff, nie zrezygnowała..
J: Oczywiście że chce.. - uśmiechnąłem się, co ona odwzajemniła, siedzieliśmy dalej w ciszy gdy nagle na skraju dachu zobaczyłem Zayna. Co on tu robi?! I czemu ma twarz pokrytą tatuażami?
Z: Rosie.. - powiedział a ona spojrzała na niego. Łzy zebrały się w jej oczach i wstała.
R: Kim ty jesteś? - powiedziała płaczliwie. Otarła łzy z policzków i spojrzała na niego. Niesamowite jak na jedno słowo tak mocno reaguje, z takim uczuciem.. - I jakim prawem nazywasz mnie w ten sposób?! - warknęła.
Z: Rosie, posłuchaj mnie chwilę..
R: NIE NAZYWAJ MNIE ROSIE!! - krzyknęła.
Z: Okej, okej.. - uniósł ręce w geście obronnym. Nie mogłem nic zrobić. Czułem, że jest ich dwóch, a po za tym jest tu Rosalie, nie mogę się jej ujawnić! - Chcę ci tylko coś pokazać.. - dziewczyna spojrzała nieufnie na jego wyciągniętą dłoń, ale podeszła dwa kroki bliżej.
R: Na więcej nie licz. - powiedziała oschle
Z: To i tak dużo.. -westchnął, po czym dodał - Znasz może tego pana? - wskazał na mnie, jak mi się wydawało. Rose spojrzała na mnie, a potem za mnie i wytrzeszczyła oczy
R: T-Tata?!
Z: Jak widzisz.. Prosta sprawa, musisz tylko..
J: Przestań! Zostaw ją! - krzyknąłem, wtrącając mu się w słowo.
Z: Louis?! Nie zauważyłem Cię.. Jak tam bracie? - mówił tak fałszywie jak nigdy.
J: Odczep się od nas.. Rosalie chodźmy do środka. - popatrzyłem na nią i starałem się wpłynąć na jej zachowanie. Niestety jak wcześniej wyparła wszystko. Nie sądziłem, że ma w sobie taką siłę.
R: Louis proszę.. Ja tak dawno nie widziałam taty.. - spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Ughh, dlaczego ja mam takie dobre serce i nie potrafię patrzeć jak płacze?! Ale to są do jasnej cholery Anioły Ciemności!
J: Nie Rose, proszę chodź. - musiałem być stanowczy
Z: Przecież ci kurwa powiedziała, że chce zostać! - warknął.
J: Rozumiesz, że ona o niczym nie wie?! - krzyknąłem. Trudno, nie pozwolę by on ją zabrał. Najpierw przez jego twarz przemknęła dezorientacja, ale potem zobaczyłem szyderczy uśmiech. Zły znak!
Z: Rose, jeśli chcesz zobaczyć się z tatą, podejdź do mnie..
J: Rosalie nie rób tego.. - błagałem nie tylko brzmieniem głosu, ale i spojrzeniem.
R: Przykro mi Louis, ale jeśli mam możliwość zobaczenia się z ojcem, muszę to zrobić.. - podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. On wtedy pociągnął ją do siebie i..
...
____________________
Warunek nie był spełniony, ale minęło dużo czasu więc nowy rozdział już jest! Ale było 8 komów wiec warunek- 8 komentarzy!!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!!
Liv&Naat
L: Czego chcesz? - zapytał w końcu nie patrząc na mnie.
J: Chcę porozmawiać..
L: Nie ma o czym.
J: Ale..
L: Nie ma o czym rozmawiać! Rób co chcesz, to twoje życie! Ale pamiętaj, masz je tylko JEDNO! Więc zamiast marnować je na co nocne imprezy, zacznij w końcu coś z nim robić! - wybuchnął.
J: Byłam na dopiero dwóch imprezach! O co ci w ogóle chodzi?! Jeśli ci się nie podoba moje zachowanie, to równie dobrze mogę się wyprowadzić! - zakryłam usta dłonią i wytrzeszczyłam oczy. Co się ze mną dzieje? Dlaczego to powiedziałam?
L: Proszę bardzo! Droga wolna! - warknął przez zaciśnięte usta i wyszedł trzaskając drzwiami. Schowałam twarz w dłoniach i usiadłam na jego łóżku. Co ja w ogóle robię?
Postanowiłam iść w tak dobrze znane mi miejsce, w którym mogłam odpocząć, zebrać myśli. Złapałam za telefon i klucze do domu mamy po czym wyszłam. W przeciągu kilkunastu minut byłam już na dachu. Siedziałam i pogrążałam się w smutku. Po 3 godzinach poczułam, że ktoś usiadł koło mnie.
J: Przepraszam cię Lou, naprawdę. Nie wiem dlaczego się tak zachowuję. Nie będę zwalać na różne sytuacje, po prostu.. Chcę, żebyś wiedział, że naprawdę jest mi przykro i..
L: Rozumiem.. - przerwał mi - Nie przepraszaj mnie, bo tak naprawdę nie masz mnie za co. - siedzieliśmy w ciszy od dłuższego czasu.. Przypomniało mi się, jak siedzieliśmy dokładnie w tym samym miejscu tuż po tym, jak spakowałam rzeczy i wyprowadziłam się z domu.. Nadal nie wierzę, jak ona mogła po tym wszystkim, jak jej wybaczyłam, jak znowu zaufałam. Ukrywała przede mną śmierć ojca! Dla "mojego dobra"! Łzy zebrały mi się w oczach. Czułam, jakby jakieś ciepło chciało wniknąć w moje serce i umorzyć ból. Ale ja nie chciałam tego! Starałam sie olewać to uczucie, jednak za wszelką cenę chciało ogarnąć mnie i uspokoić. Wyobraziłam sobie, że to coś jest jakąś namacalną rzeczą i odpychałam ją, jednak ani drgnęła. Po chwili to coś jakby wyskoczyło ze mnie a raczej wypchnęłam to tak gwałtownie, że myślałam iż się przewrócę. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę z tego, że to działo sie tylko i wyłącznie w moim umyśle. Tak więc mentalnie byłam absolutnie wykończona, ale fizycznie i na zewnątrz nie dałam tego po sobie poznać. Louis miał rozszerzone źrenice i był nieco.. Nie wiem nawet jak to nazwać.. Przestraszony? Zdziwiony? Coś w ten deseń.
J: Lou, wszystko w porządku? -zapytałam marszcząc brwi.
L: Tak, tak.. - uśmiechnął się nieco blado. Zmrużyłam oczy i próbowałam go przejrzeć. Nic z tego. Jego oczy były jakby zasłonięte niewidzialną tarczą, która miała chronić go przed światem.
*Oczami Louisa*
Patrzyła się na mnie i patrzyła. W końcu raczyła się odezwać.
R: Coś przede mną ukrywasz, Tomlinson. Czuję i wiem, że prędzej czy później dowiem się co.. - odezwała się śmiertelnie poważnie. W środku byłem przerażony, że tak łatwo potrafi rozszyfrować ludzi, ale na zewnątrz uśmiechnąłem się szeroko i zaśmiałem się.
J: Panno Parker, to chyba oczywiste, że coś ukrywam. Niedawno się poznaliśmy i miałabyś już wiedzieć o mnie wszystko? - proszę, niech połknie haczyk, proszę, proszę, proszę..
R: Może masz rację.. - odezwała się z uśmiechem. - Ale skoro poznaliśmy się dopiero co.. - zamyśliła się - ..To tym bardziej powinnam cie traktować inaczej niż do tej pory i naprawdę jestem Ci wdzięczna że mogę z Tobą mieszkać, jeśli dalej tego chcesz.. - uff, nie zrezygnowała..
J: Oczywiście że chce.. - uśmiechnąłem się, co ona odwzajemniła, siedzieliśmy dalej w ciszy gdy nagle na skraju dachu zobaczyłem Zayna. Co on tu robi?! I czemu ma twarz pokrytą tatuażami?
Z: Rosie.. - powiedział a ona spojrzała na niego. Łzy zebrały się w jej oczach i wstała.
R: Kim ty jesteś? - powiedziała płaczliwie. Otarła łzy z policzków i spojrzała na niego. Niesamowite jak na jedno słowo tak mocno reaguje, z takim uczuciem.. - I jakim prawem nazywasz mnie w ten sposób?! - warknęła.
Z: Rosie, posłuchaj mnie chwilę..
R: NIE NAZYWAJ MNIE ROSIE!! - krzyknęła.
Z: Okej, okej.. - uniósł ręce w geście obronnym. Nie mogłem nic zrobić. Czułem, że jest ich dwóch, a po za tym jest tu Rosalie, nie mogę się jej ujawnić! - Chcę ci tylko coś pokazać.. - dziewczyna spojrzała nieufnie na jego wyciągniętą dłoń, ale podeszła dwa kroki bliżej.
R: Na więcej nie licz. - powiedziała oschle
Z: To i tak dużo.. -westchnął, po czym dodał - Znasz może tego pana? - wskazał na mnie, jak mi się wydawało. Rose spojrzała na mnie, a potem za mnie i wytrzeszczyła oczy
R: T-Tata?!
Z: Jak widzisz.. Prosta sprawa, musisz tylko..
J: Przestań! Zostaw ją! - krzyknąłem, wtrącając mu się w słowo.
Z: Louis?! Nie zauważyłem Cię.. Jak tam bracie? - mówił tak fałszywie jak nigdy.
J: Odczep się od nas.. Rosalie chodźmy do środka. - popatrzyłem na nią i starałem się wpłynąć na jej zachowanie. Niestety jak wcześniej wyparła wszystko. Nie sądziłem, że ma w sobie taką siłę.
R: Louis proszę.. Ja tak dawno nie widziałam taty.. - spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Ughh, dlaczego ja mam takie dobre serce i nie potrafię patrzeć jak płacze?! Ale to są do jasnej cholery Anioły Ciemności!
J: Nie Rose, proszę chodź. - musiałem być stanowczy
Z: Przecież ci kurwa powiedziała, że chce zostać! - warknął.
J: Rozumiesz, że ona o niczym nie wie?! - krzyknąłem. Trudno, nie pozwolę by on ją zabrał. Najpierw przez jego twarz przemknęła dezorientacja, ale potem zobaczyłem szyderczy uśmiech. Zły znak!
Z: Rose, jeśli chcesz zobaczyć się z tatą, podejdź do mnie..
J: Rosalie nie rób tego.. - błagałem nie tylko brzmieniem głosu, ale i spojrzeniem.
R: Przykro mi Louis, ale jeśli mam możliwość zobaczenia się z ojcem, muszę to zrobić.. - podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. On wtedy pociągnął ją do siebie i..
...
____________________
Warunek nie był spełniony, ale minęło dużo czasu więc nowy rozdział już jest! Ale było 8 komów wiec warunek- 8 komentarzy!!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!!
Liv&Naat