niedziela, 29 listopada 2015

11. To niepowinno się było wydarzyć, Louis..

Hejo!! 
Tym razem pisze Naat :D Razem z Liv przepraszamy że tak rzadko się coś ty pojawia.. Wy wiernie spełniacie warunki a my taką lipe odwalamy.. Niestety albo stety ja już pracuje, i pewnie większość z was to wie :* a Liv.. Ona ma dużo nauki i innych zajęć, ale znalazłam czas by napisać kolejny rozdział.. Mam nadzieje, że się spodoba! :D

Objaśnienie: 
J: - ja, (Louis, potem Rose)
R: - Rosalie,
Li: - Lia,.
H: - Harry,
L: Louis.
_______________

 
J: Co chciałabyś zobaczyć? - zapytałem cicho.
R: Cokolwiek.. Zaskocz mnie.. - zachichotała i ścisnęła mocniej moje ręce, którymi ją mocno trzymałem. Gdzie by ją zabrać..? Wiem! Polecieliśmy z odpowiednim kierunku. Dzięki swoim mocom, szybko znaleźliśmy się na miejscu, wylądowałem na skraju skały i rozluźniłem delikatnie uścisk wokół Rose.Dziewczyna nic nie mówiła, ale czułem że jest zaskoczona, szczęśliwa i podekscytowana. - Niesamowite.. - szepnęła i dalej wpatrywała się w piękny krajobraz.
J: Podoba ci się?- zapytałem niepewnie.
R: Żartujesz sobie?! - spojrzała na mnie, jej oczy błyszczały i znów nabierały wyraźnych kolorów. Udało mi się! Oboje usiedliśmy na skraju zbocza i wpatrywaliśmy się w ciszy w strumień wody. Kojący był jej szum, każde z nas mogło pomyśleć o swoich sprawach.
Moimi sprawami jest Ona! Spojrzałem ukrytkiem na nią, w blasku słońca wyglądała jak Anioł! 'Jestże aniołem? - Nie, tym mianem zowie pierwszy lepszy swą uwielbianą!'*  Musze sprawić by czuła sie taka szczęśliwa cały czas, by Zayn z Niallem nie mieli na nią wpływu bo wiem, że to nie jest koniec. Oni na pewno coś kombinują i nie odpuszczą. Ale może Lily coś zdziała? Może ona da do zrozumienia Horanowi że źle postąpił przechodząc na ciemną stronę! - Boje się Louis.. - szepnęła, przez co wyrwała mnie z moich myśli - ..Boje się, że to tak już będzie cały czas.. - czemu nie wyczuwam tego strachu?! 
J: To znaczy? - naprawdę nic nie odczuwam, żadne jej uczucie nie jest dla mnie dostępne.
R: Nie chce byś zawsze kiedy będę smutna lub zła, zabierał mnie gdzieś gdzie zapomnę o wszystkim, jakbym uciekła,  a potem wrócimy i wszystko będzie w mojej, chorej, normie.. - spojrzała w moje oczy. 
J: Zrobię wszystko by żaden problem Cię nie sięgał.. - ścisnąłem jej dłoń - Ale musisz mi pozwolić.. - oboje spojrzeliśmy na nasze ręce. Poczułem jak Rosalie wpuszcza moje moce do siebie. Rozumie o co mi chodziło..
R: Nie! - warknęła i wyrwała dłoń - Nie chce byś mi pomagał w taki sposób! Masz byc przyjacielem jak każdy inny człowiek, bez żadnych anielskich wspomagaczy.. Jeżeli coś takiego jest. 
J: Masz racje.. Jest coś takiego.. - wyznałem - Ale Ty jako człowiek nie powinnaś o nich wiedzieć. Nie zrobię już tego, chyba że to będzie naprawdę koszmarne samopoczucie. 0 uśmiechnąłem się lekko, oby odwzajemniła.
R: Tylko wtedy.. - zrobiła to. Jej uśmiech to najlepsza zapłata za to wszystko! ..Po zachodzie słońca wróciliśmy do mieszkania, Rose zniknęła w swoim pokoju a ja zająłem się kolacją. Szybko uporałem się z tostami, zrobiłem nawet kakao, wiem ż na smutki najlepsze.. 
J: Rose! Chodź na kolacje.. - krzyknąłem po nią, zaraz potem pojawiła się w pomieszczeniu. 
R: Loui przepraszam, ale.. - mówiła skruszona, przebrała się, czemu? - Umówiłam sie z Ally na zabawę. Nie czekaj na mnie. - pożegnała mnie nie tylko uśmiechem, ale i całusem w policzek. Czułem się potwornie i wiedziałem, że one nie będą tam same. 
J: Hazz i Liam zaraz u mnie! - zarządziłem telepatycznie i długo nie czekałem na moich przyjaciół. - Poszła na imprezę ze swoją przyjaciółką, a ja mam przeczucie że będzie tam Zayn z Niallem. - zaczynałem robić sie wściekły. Czemu ona nie może zrozumieć że oni są niebezpieczni, że jeśli będzie trzymać się mnie nic jej się nie stanie! 
H: Co mamy zrobić? - wiedział że potrzebuje ich pomocy.
J: Ona was nie zna, wiec może pójdziecie do tego klubu i wy się z nimi pobawicie a potem Rose bezpiecznie odstawicie do mnie. - mój głos nie był łagodny, rozkazywałem im a wiem że nie powinienem.. 
Li: Uspokój się trochę, może jeśli ona Ciebie tam zobaczy to będzie lepiej? 
J: Myślę że bardziej będzie zła.. Polecicie tam? - zapytałem już błagalnie.
H: Tak, ale nie wtrącaj się.. - uśmiechnął się zadziornie, już coś wykombinował, a ja nie mogłem zajrzeć w jego umysł. 
J: Doskonale wiesz że Rosalie jest dla mnie ważna, więc ufam Ci.. - zaraz po tym ich już nie było. Starałem się wyczuć na tak dużą odległość dziewczynę, ale ona znów nie pozwalała na to.. Całą noc czekałem jak na szpilkach, denerwowałem się, bo nawet Liam nie odpowiadał na moje wołanie. Po Hazzie mogłem się spodziewać, ale Payne..

*Oczami Rosalie*
Bawiłam się cudownie, niestety Zayn i Niall nie dotarli do nas ale same nie byłyśmy. Kolejna impreza i kolejny, mili i mega przystojni chłopcy. Ally to miękły kolana na widok uśmiechu Harrego. Liam był naprawdę czarujący i niesamowicie uprzejmy. Takich chłopaków mało już na świecie. 
J: Nie śpisz? - zdziwiłam sie kiedy zauważyłam Louisa w salonie. Było po 4 nad ranem..
L: Nie, czekałem na Ciebie.. - zerknął na mnie.
J: Czemu? - usiadłam obok niego. Naprawdę chciałam wiedzieć czemu czekał, czemu się tak o mnie martwi. Pomimo alkoholu we krwi, dalej pamiętałam że jest moim Aniołem, ale mam swoje życie a on miał być moim tylko i wyłącznie przyjacielem..
L: A jak myślisz? - teraz zawiesił swój wzrok na mnie na znacznie dłużej.
J: Wiem, że musisz to robić, ale możesz choć na jeden wieczór przestać? - uśmiechnęłam się. Siedziałam bardzo blisko niego, a kiedy jego twarz była przodem do mnie to niemal stykaliśmy się nosami. Przyłapałam sie na tym że spoglądałam na jego usta, były takie różowe, pełne i miałam wrażenie że mówią teraz..
L: Pocałuj mnie.. - to powiedział?!
J: Co? - zapytałam zaskoczona.
L: Mówię że przestane, jeśli będę wiedział że jesteś bezpieczna.. - powtórzył. Czyli jednak to alkohol płata mi figle.
J: Lou.. - szepnęłam i kolejny raz spojrzałam na jego wargi. 
L: Tak? - również szepnął. Przybliżyłam się jeszcze bardziej i złączyłam nasze usta, to było jakby wybuchły fajerwerki, jakby jego moc, anielska moc, eksplodowała, jakbyśmy latali.. Coś niesamowitego! Pocałunek był delikatny, muśnięcia jak skrzydłami motyla, najwspanialszy jaki przeżyłam! Po kilku minutach, tak mi się zdawało, oderwaliśmy się od siebie. Żadne z nas nic nie powiedziało, ułożyłam głowę na jego barku i wpatrywałam sie w kolorowy ekran telewizora. Wystarczyło zaledwie kilka sekund bym odleciała do krainy snu. Obudziłam sie w swoim łóżku, głowa bolała mnie niemiłosiernie.
J: Louis? - powiedziałam sama do siebie, nie wiem jak on to usłyszał ale był po chwili u mnie.
L: Aż tak boli? - uśmiechnął się czule i dotknął mojego czoła. Ten dotyk był taki kojący.. 
J: Używasz mocy? - uśmiechnęłam się
L: Nie. - odwzajemnił. - Jak sie bawiłaś wczoraj? - zagadał
J: W sumie to całkiem dobrze, poznaliśmy miłych chłopaków, drinki się lały, a gdy weszłam do ciepłego mieszkanie to film się urwał.. - skrzywiłam się
L: Czyli nic nie pamiętasz? - powiedział jakby smutniej
J: Nic a nic.. - zaśmiałam się - Pierwszy raz tak mam.
L: Kiedyś tak owy musi być. - zabrał dłoń i wyszedł z mojej sypialni. Dzięki niemu ból odszedł, ale za to pojawił sie jakiś w sercu. Nie mam pojęcia czemu tak sie zachował! Nie mówi mi czegoś, naprawdę nie pamiętam co się działo gdy wróciłam, nie wiem nawet czy sama doszłam do sypialni. 
J: Skup się Rose.. - szepnęłam do siebie i zamknęłam oczy. Wiem że coś sie wydarzyło między nami, coś ważnego.. Coś co zmieniłoby naszą przyjaźń.. Powiedziałam mu coś? Niee.. Zbłaźniłam się? Niee.. a przynajmniej nie tej nocy.. Pocałunek! O FUCK! Co ja zrobiłam! Zniszczyłam to.. Jak ja mu teraz spojrzę w oczy, co on sobie pomyśli, że głupia dziewczyna, w dodatku z problemami, poszła na imprezę, zabalowała i nic nie pamięta. Idiotka ze mnie!.. Wyleciałam z łóżka nie zważając na kaca, wyjęłam szybko walizkę i zaczęłam się pakować, przecież nie mogę z nim zostać.. Zbyt bym go raniła!
L: Co Ty wyprawiasz?! - wszedł szybko do mojej, jeszcze mojej, sypialni.
J: Przypomniałam sobie Louis, nie mogę tu zostać, zbyt bardzo Cie skrzywdziłam. Najpierw nawijałam że chce byś był moim przyjacielem, a potem Cię całowałam! To chore! Ja jestem chora! - krzyczałam z płaczem, byłam na siebie wściekła!
L: I gdzie pójdziesz?! Z resztą myślisz że Ci pozwolę?! Nie możemy żyć tak jakby to się nie wydarzyło?! - zatkało mnie, Tomlinson chce zapomnieć?
J: Zapomnisz o tym? - opanowałam krzyk 
L: Myślę, że.. - zamilkł na chwile, patrzył prosto w moje oczy jakby doszukiwał się czegoś tam. Zależało mi na nim, zależało mi żeby przy mnie był. Brunet podszedł do mnie i zamknął mnie szczelnie w swoich ramionach. - Nie wyobrażam sobie żeby Ciebie miało tu nie być. Rose musisz być przy mnie, wtedy jestem silniejszy i wiem, że pokonam ich i będziesz bezpieczna.. - mówił szybko i z przejęciem. 
J: Louis? - spojrzałam na niego - Ich?
...
___________
* Cytat Wertera, z 'Cierpienia młodego Wertera', J. Wolfgang von Goethe.
I jak? Podoba sie? Nie zawiodłam oczekiwań? :*
10 komów i dalej!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat&Liv    
          

7 komentarzy:

  1. PIERWSZA!? Superrowy!!!!!!! NieZawiodłaś Moich oczekiwań kocham czytać to ff!!! Pierwszy raz.. Pierwszy raz życzę ci Weny!!! , ^-~
    OLA

    OdpowiedzUsuń
  2. fajośny ;P mam nadzieję że szybko nn! ~S..


    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię takie opowiadania :) Pisz dalej :* / Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. <3<3<3 ubustwiam <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. No ciekawe co teraz Lou ;) no czekam na nextt!!!! ❤Jula

    OdpowiedzUsuń