wtorek, 12 stycznia 2016

13. Odpowiedź!

Hejka!!! 
Wiemy że czekaliście!! Wiemy że nie wywiązujemy się, ale cóż.. Nie mam wyjaśnień, bo ile razy można tłumaczyć się brakiem czasu?!
No nic, zapraszamy na 13 rozdział, mam nadzieje, że całe FanFiction wam się podoba!!!

Objaśnienie:
J: - ja (Louis, potem Hazz, i na końcu znów Louis),
R: Rosalie,
B: - Bobby,
O: Ojciec.
__________

R: ..Nie zostawisz mnie? - łkała
J: Nie mógłbym.. - ułożyłem dłoń na jej poliku. Złapała za moja rękę i wtuliła twarz w nią bardziej. - Wrócę, obiecuje.. - odwróciłem się i rozłożyłem skrzydła. Kątem oka widziałam że jej łza na moim piórku już jest widoczna, mieni się i błyszczy niczym gwiazda! Ale to nie jest jedyne co dostrzegałem, Rose w niesamowitym skupieniu oglądała moje prawe skrzydło.. Podeszła nawet do niego i zaczęła dotykać.
R: Lou, czy wszystkie anioły tak mają?
- zmarszczyła czoło i dalej czułem jej ręce na piórach. Coś jest nie tak.. I chyba mogę się domyślić co..
J: To nic takiego Rosalie.. - powiedziałem cicho i poważnie. Zabrałem skrzydło z jej rąk i znów stanąłem na przeciwko niej. - Widzisz to? - wskazałem na jej błyszczącą łzę. Skinęła głową na tak i wyczekiwała moich dalszych słów. - To wynagradza mi tamte czarne piórko..
R: Ale to nie jest jedno piórko.. - skrzywiła się -  I czemu tak jest? Masz mi to wyjaśnić. - mówiła szybko. Denerwowała się, całkowicie niepotrzebnie.
J: Spokojnie Rose.. Jedno czy dwa, bez różnicy, jestem Twoim Aniołem i myślę że nawet z taką wadą będziesz chciała bym nim był, prawda? - uśmiechnąłem się lekko - Wyjaśnię Ci, ale nie teraz, jak wrócę.. - spojrzałem w jej smutne oczy i uśmiechnąłem się krzywo, następnie wziąłem głęboki oddech i wzbiłem się w powietrze. Leciałem tak szybko, jak tylko mogłem. W ciągu chwili znalazłem się przed Złotą Bramą. Zamknąłem oczy i wyszeptałem hasło. Brama się otworzyła, a ja od razu pomknąłem wzgórzem do Domu. Wpadłem do środka i spanikowany schowałem skrzydła.  Nie mogą się o tym dowiedzieć, przez tyle set lat nie było takiej wpadki..
J: Jesteście tu?- zapytałem. Ktoś odkrzyknął, więc przeszedłem do pokoju głównego. Starsi siedzieli wokół stołu, na którym znajdowały się trzy białe pióra. O nie! Już wiedzieli.. Spuściłem głowę i westchnąłem wiedząc, że czekają mnie ciężkie 4 dni.
B: Louisie Williamie Tomlinsonie, musimy bardzo poważnie porozmawiać. - jego mina nie była zadowolona, tylko raz w całym swoim życiu widziałem że był z czegoś zadowolony..
J: Ja... Dobrze. - poszedłem za Bobbym do pokoju obok.
B: Synu drogi, co ci się stało? - nic nie mówiąc po prostu roztwarłem skrzydła. Starszy przyjrzał im się i westchnął.- Nie jest dobrze. - szepnął bardziej do siebie.
J: Wiem. Ale nie mam pojęcia dlaczego! - uniosłem głos, zapewne niepotrzebnie.
B: Na pewn..
J: Problem w tym że właśnie nie! - przerwałem mu - Nie mam najmniejszego pojęcia! - zamilkłem, ale nie ma sensu kłamać -  ..Bobby jest naprawdę źle, ja uroniłem łzę...- przyznałem mu się.

B: Chłopcze, pozwól proszę, że zostawię Cię samego z tym problemem. Jestem pewien, że sam dojdziesz do tego, co i dlaczego? Masz do dyspozycji, jak sam wiesz, kilka dni oraz wszystko, co kryje się w tym domu. Wierzę, że sam odkryjesz to, co do odkrycia. Gdzie twój pokój się znajduje, dobrze wiesz.- położył dłoń na moich skrzydłach i wziął głęboki oddech po chwili coś ze mnie uszło. Spojrzałem na skrzydła. Tylko jedno czarne pióro się tam znajdowało, reszta była śnieżnobiała. - Tyle mogę dla ciebie zrobić. A teraz bierz się do pracy, bo przed Tobą naprawdę jest jej dużo.  - wyszedł zostawiając mnie samego. Po chwili również wyszedłem, kierując się do swojego pokoju. Każdy Anioł Stróż podlegający tym Starszym miał swoją sypialnię w Domu. Przebrałem się w bardziej odpowiednie ubrania i od razu skierowałem się do Wielkiej Biblioteki Wszystkiego. Na pewno mi się uda. Muszę to zrobić. Jeśli nie dla siebie, to dla Rose. Dla mojej Rosalie.  A właśnie.. ROSE! Podszedłem do okna i usiadłem na szerokim, marmurowym parapecie. Westchnąłem i przytknąłem czoło do szyby. - Chciałbym być w tym momencie z tobą, księżniczko. - szepnąłem cichutko do siebie.

                                                ~W tym samym czasie~

*Oczami Harrego*
    Zjadłem kolację z Rosalie i po życzeniu dobrej nocy odprowadziłem ją do pokoju. Przez ostatnie godziny łzy cisnęły jej się do oczu, ale dzielnie je powstrzymywała. Gdy zamknęła drzwi, poszedłem do pokoju gościnnego udałem, że również się kładę. Tak naprawdę przybrałem niewidzialną postać i przeniknąłem do jej pokoju. Siedziała na parapecie i opierała głowę o szybę. Stanąłem obok niej i położyłem jej dłoń na ramieniu.
Lou: Chciałbym być w tym momencie z tobą, księżniczko. w pewnym momencie usłyszałem, miałem nadzieje że ona nie, ale ilość łez na jej polikach świadczy że też słyszała.. Oni są ślepi, czy tylko udają? Przecież gołym okiem widać, że.. że.. o kurczę. Czyżby..? Mam nadzieję tylko, że nie skończy się jak z Horanem. Będę się o to modlić do Ojca. Nie może tak być jak z blondynem, Louis jest za dobry! Nie pozwolę na to choćbym nie wiem co miał poświęcić..

                                                        ~3 dni później~

*Oczami Louisa*

          Do jasnej anielki! Przepraszam Anielo!! 3 dni szukania i nic! Kompletne ZERO! Przetrząsnąłem chyba 3000 ksiąg! Zirytowany, chcąc dać upust swoim emocjom, walnąłem dłonią w półkę. Jedna z ksiąg wypadła i otworzyło się przejście. Zajrzałem do środka i ujrzałem ogromną księgę.
J: Proszę, Boże Ojcze, pomóż mi. - zaczynałem mówić do samego siebie. Pomyślałem tak po raz pierwszy od przyjścia tutaj. Nagle księga przewertowała się, a ja oniemiałem. Zza drzwi na przeciwko wyszła postać. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Mój OJCIEC. Uklęknąłem na jedno kolano i rozłożyłem skrzydła, chcąc okazać mu należyty szacunek.
O: Powstań Synu. - posłuchałem go i spojrzałem prosto w jego oczy. Miały kolor.. Właściwie to zawarty w nich był cały wszechświat. Ręce jego były spracowane, ale jednocześnie pełne energii. Tak samo jego ruchy.
J: Ojcze drogi, pomóż mi. Czuję, że odpowiedzi, której poszukuję, nie szukam jej tylko od kilku dni, ale od mojego narodzenia.. Jutro rano muszę wrócić do Niej, a obiecałem. Obiecałem że dam jej odpowiedź. - panikowałem, co sie ze mną dzieje?!
O: Masz rację. Dobrze czujesz. Naprowadzić może Cię pewna osoba. Na pewno dobrze ci znana, Chris. Odpowiedzi szukaj w księdze.- zaczął się wycofywać. Wtedy zdecydowałem się i podbiegłem do Niego. Spojrzałem mu w oczy i przytuliłem. Wiem, zachowałem się jak baba, ale błagam, nie każdy ma okazję widzieć Boga. A sądzę, że widzę go po raz ostatni. - Jesteś w błędzie. Jeszcze będą okazje, do widzenia. A teraz żegnaj Synu. Znajdź to, czego szukasz. I tego, kogo szukasz. - poradził i zniknął, po prostu zniknął. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Rozmawiałem z Ojcem! Natychmiast się ocknąłem i w trzech krokach dotarłem do pulpitu, na którym leżała księga. Ojciec naumyślnie otworzył ją na stronie, na której była moja odpowiedź. Chris, Chris, Chris... Muszę znaleźć tego Chrisa. W końcu po przeczytaniu 100 nazwisk znalazłem. - Chris Parker. - powiedziałem na głos. Oczy o mało co nie wyszły mi z orbit. - Rosalie Parker?! Że niby co?! - to był spis aniołów i aniołów w 3/4. A tam jest Rose. Moja Rose.. Czyli Chris to jej ojciec?! Zaczynam rozumieć, może dlatego Rosalie nie dopuszczała moich myśli, może dlatego tak na to wszystko reagowała?! Musze dowiedzieć się wszystkiego, dosłownie wszystkiego! Znaleźć jej ojca! 

           Wyszedłem z ogromnej Biblioteki i skierowałem się do swojego pokoju, spojrzałem na zegar który odlicza mój czas w Domu. Jeszcze 12h.. Zbyt długo, ja muszę już lecieć do Rosalie, ona pewnie wychodzi z siebie, potrzebuje mnie! Louis durniu, kogo Ty oszukujesz?! To ja jej potrzebuje!! 
...
__________________
Podoba się? Może by tak chociaż 8 komentarzy? <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!





Naat & Liv


2 komentarze:

  1. Super jak zawsze i nawet te długie czekanie jest tego warte;)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow jnmg! Rose aniołem?, czekam na szybkiego nexta❤Jula

    OdpowiedzUsuń