Hejka!! :* :*
Mimo, że warunek nie spełniony dodaje kolejny rozdział!!
Mam nadzieje, że tym razem będzie więcej komów i że się spodoba!!!!!!!
Objaśnienie:
J: - ja (Louis, potem Rose),
Lou: - Louis,
K: - kelner
__________________
Wyszedłem
z ogromnej Biblioteki i skierowałem się do swojego pokoju, spojrzałem
na zegar który odlicza mój czas w Domu. Jeszcze 12h.. Zbyt długo, ja
muszę już lecieć do Rosalie, ona pewnie wychodzi z siebie, potrzebuje
mnie! Louis durniu, kogo Ty oszukujesz?! To ja jej potrzebuje!! .. 12h, 12h.. krążyłem w kółko po swoim pokoju, muszę coś wymyślić, coś co albo skróci ten czas, albo coś co rozjaśni mi to wszystko czego sie dowiedziałem. Położyłem się na łóżku i wpatrywałem w sufit dopóki nie odleciałem w krainę Morfeusza.. Byłem zmęczony tym wszystkim co się w moim życiu dzieje, a spokojny sen to jedyna rzecz która przybliży mnie do Rosalie.. Wstałem o wiele bardziej pełny energii, naprawdę tego potrzebowałem, wskazówki pokazywały że jeszcze tylko 2h dzielą mnie od spotkania z moja blondynką.
Wyszedłem na taras, dość olbrzymi taras. Rozejrzałem się wokół i dostrzegłem malutką dróżkę, prowadzącą wgłąb ogrodu. Rozłożyłem skrzydła i dałem się ponieść. Lecąc nie myślałem o niczym, po prostu obserwowałem to, co się działo dookoła mnie. Te wszystkie kształty, barwy... Jeden z kwiatów szczególnie przykuł moją uwagę. Kolor, którym połyskiwał w blasku słońca był tak bardzo znajomy... Serce zabiło mi szybciej, a ja wróciłem na taras.Wszystko co tu było, było piękne, ale wiem, że naprawdę wspaniałe robi się, gdy ogląda się to z kimś ważnym w naszym życiu.. Rosalie!!!! Rozłożyłem skrzydła i jak piorun wyleciałem z terenu boskiego. Leciałem tak szybko, że obraz dookoła sie rozmazywał, nie liczyło się to że wlatywałem w każdą chmurę, w stado jakiś ptaków, najważniejsze to znaleźć sie jak najszybciej przy niej.. Ziemia była coraz bliżej, wieżowiec w którym mieszkaliśmy też, jego dach był zaledwie pod moimi stopami, musiałem zacząć hamować! Nie wiem skąd i jak to się stało ze jej nie zauważyłem, wychodziła właśnie na dach a ja wylądowałem niemal na niej przewracając ją. Bałem sie! Serce waliło mi jak oszalałe!
*Oczami Rosalie*
Musiałam wyjść, Harry już też nie miał sił tu ze mną siedzieć, niby ze sobą rozmawialiśmy ale to nie było normalne. Brakowało mi Louisa, zostawił mnie na tyle dni, myśli w mojej głowie były koszmarne! Gdy tylko postawiłam pierwszy krok na dachu zaraz zostałam przez coś strącona i upadłam. Bolało mnie ramie, bo to coś uderzyło mnie. Spojrzałam przed siebie, białe pióra leżały przede mną, nie możliwe! Podniosłam wyżej wzrok, to Louis!! Chciałam wstać i podbiec by się w niego wtulić.
J: Ałaaa... - mruknęłam cicho, kostka też bolała. - Louis? - zawołałam cicho, chłopak szybko schował skrzydła i podszedł do mnie. Nic nie mówił, w jego oczach było tyle smutku. - Louis? - powtórzyłam.
Lou: Rose.. Rosalie, tak bardzo cie przepraszam. - owinął wokół mnie swoje ramiona i trzymał tak, jakbym miała się rozpaść.
J: Louis, wszystko w porządku? - zapytałam, czując jak chłopak się trzęsie.
Lou: T-tak, po prostu daj mi się uspokoić. - powiedział po chwili, dalej tuląc się do mnie. Głaskałam go po głowie, włosach, zniżałam rękę aż do dołu pleców, po czym tą samą ścieżką wracałam. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale w końcu drżenie ustało, a on się odsunął. Posłał mi delikatny uśmiech i wypuścił jeszcze odrobinę drżący oddech.
J: Już dobrze?
Lou: Tak. - smutek powoli znikał z jego oczu, a na jego miejsce wpływał spokój.- Rosalie?
J: Hm?
Lou: Chciałabyś wyjść gdzieś ze mną? Tak jakby... Teraz? Dzisiaj? - zamurowało mnie na jego słowa, ale po chwili uśmiechnęłam się do niego, przytakując na świetną propozycję. Po kilku minutach znaleźliśmy się w domu. Harry siedział w kuchni z kubkiem herbaty w ręku, intensywnie nad czymś myśląc, o czym świadczyły głęboko ściągnięte brwi.
Lou: Idź się przygotuj, a ja z nim porozmawiam. - powiedział niebieskooki i wskazał na loczka.
J: W porządku - powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam włosy i zawinęłam ciało w ręcznik. Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia i podeszłam do szafy. Wciągnęłam z niej ładną, czarną koktajlową sukienkę, którą natychmiast założyłam na bieliznę. Do tego dobrałam czarne vansy, gdyż nie miałam
humoru na wysokie buty. Do torebki wsadziłam telefon i portfel. Wciągnęłam z szafy skórzaną kurtkę i zeszłam na dół, mając nadzieję, że Louis będzie już gotowy i wyjaśni mi to wszystko. Niestety w salonie nie było nikogo, w kuchni też nie.. Usiadłam na stołku przy blacie i nalałam sobie soku czekając na któregoś z nich. Zegarek wskazywał 5pm, piłam powoli swój soczek cierpliwie czekając.. Oczywiście denerwowałam się, z nudów i zajęcia się czymś bawiłam się telefonem. W pewnym momencie dostałam wiadomość od Ally. ' Hej Mała x Może wybierzesz sie gdzieś z nami?' - byłam zaskoczona jej nagłym zainteresowaniem, dawno nie dawała znaku życia, a ja nawet nie miałam ochoty sie z nikim widzieć. Odpisałam: 'Z wami?'. Na jej odpowiedz nie musiałam długo czekać. Ally: ' Tak, Zayn i Niall umilają mi niemal każdy dzień x'.. Już miałam odpisywać, ale usłyszałam że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Zablokowałam komórkę i wstałam nerwowo z krzesełka. Louis stał przede mną w garniturze i z cudownym uśmiechem, jego wzrok lustrował moje ciało a te błyszczące iskierki zdradzały ze mu się podoba.
Lou: Gotowa? - wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.
J: Tak.. - odwzajemniłam nieśmiało uśmiech i złapałam za jego rękę. - Gdzie Harry? - zapytałam z ciekawości
Lou: Poszedł gdy sie szykowałaś.. - oznajmił sucho
J: Szkoda, nie zdążyłam mu podziękować.. - stwierdziłam i już nie zagadywałam. Nie wiem jakbym sobie poradziła gdyby nie loczek..
Wyszliśmy z mieszkania i windą zjechaliśmy na sam dół, do podziemnego garażu. Cisza między nami była denerwująca, ale nie zamierzałam jej przerwać. Chłopak poprowadził mnie do samochodu, gdy go zobaczyłam nie mogłam się powstrzymać od cichego pisku.
J: Aston Martin?! - wybałuszyłam oczy i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - Skąd do cholery masz Astona Martina dbs?- on tylko wzruszył ramionami i otworzył mi drzwi, na co mruknęłam ciche dziękuję. On ma jakiś problem, czy co? Proponuje wyjście, a potem nie potrafi odezwać się ani słowem. Wyjechaliśmy z parkingu i Lou zaczął prowadzić w nieznane mi miejsce. Wciągnęłam telefon i zobaczyłam dwie nieodczytane wiadomości. Kliknęłam na pierwszą od Ally:
'To jak z tym naszym wyjściem? :) ' Chciałam jej odpisać, ale wtedy dostałam smsa, którego natychmiast odczytałam. Właściwie to były dwie wiadomości od tego samego nieznanego numeru.
Nieznany: ' Rosee! Wpadaj do nas, będzie fajnie :) Nialler xx' Uśmiechnęłam się na te wiadomość, a mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, gdy zobaczyłam tę drugą.
'Bez ciebie to nie to samo! Proszę, będzie fajnie, obiecuję, że cię potem odwiozę do domu xx Niall x' Nie wiedziałam co zrobić, a wtedy przyszła jeszcze jedna, ostatnia wiadomość. 'Będziemy na ciebie czekać w Angels, o 22. Nialler xx' Schowałam telefon, jednocześnie wracając do rzeczywistości, gdzie Louis milczał, a ja czułam się niezręcznie. Złość powoli we mnie rosła, a ja nie chciałam jej opanowywać. Niech się dzieje co chce!
Na miejscu byliśmy chwilę później, zobaczyłam jakiś lokal. Tomlinson otworzył mi drzwi i podał rękę, którą zignorowałam. Wysiadłam i wyprostowałam się, posyłając w jego kierunku chłodne spojrzenie. Jego oczy natychmiast złagodniały.
Lou: Przepraszam Rose, po prostu... To wszystko mnie przytłacza - przetarł ręką twarz i uśmiechnął się lekko. - Obiecuję, że to będzie miły wieczór.
Zmrużyłam oczy, ale po chwili się rozluźniłam. Może rzeczywiście ma rację. Może powinnam ignorować każdy jego niemiły gest?! Tak jak on ignorował to ze czekałam na niego te kilka dni, że było mi tak źle bez niego?! Weszliśmy do restauracji, piękny romantyczny wystrój, goście elegancko ubrani, panował półmrok, a jedyne światło jakie tam było, stwarzały świece. Było tu cudownie! Zaczynałam żałować że mam vansy a nie szpilki, ale Louis nie mówił że to będzie aż tak wystawna kolacja. Kelner zaprowadził nas do stolika, podał menu i odszedł. Znad karty spoglądałam na Tomlinsona, ale on udawał zacięcie wczytanego.
Lou: Zdecydowałaś się już? - był zdziwiony że odkładam książeczkę.
J: Nie, zaskocz mnie i Ty wybierz.. - Louis się uśmiechnął.
Lou: Pod warunkiem że ty wybierzesz dla mnie. - odwzajemniłam jego cwaniacki uśmieszek, to może być całkiem ciekawa kolacja. Skinęłam głową że się zgadzam i z powrotem otworzyłam menu.
Przeglądałam każdą stronę po kolei wczytując się w dania.
J: Powiesz mi gdzie zniknąłeś? - zagadałam cicho. Czułam ze brunet na mnie patrzy, ale ja nie zamierzałam zrobić tego samego.
Lou: Powiem Ci wszystko, ale tylko wtedy gdy wybierzesz moje ulubione danie z całego menu.. - kolejny zadziorny uśmiech
J: Na każde jedno pytanie? Odpowiesz bez żadnego wymijania, kłamstw? - to całkiem porządna propozycja. Wzrokiem omiotłam cały jadłospis, ale nie miałam bladego pojęcia co on może uwielbiać. Niby proste, ale jednak w tym momencie czułam pustkę w głowie. Postanowiłam więc wylosować potrawę. Zamknęłam oczy i zaczęłam jeździć palcem po kartce. Nagle zatrzymałam go i spojrzałam na potrawę. "Schab bez kości z púre ziemniaczanym". Wątpiłam w to, że Louis to lubi. Nagle coś przykuło moja uwagę, a wzrok pokierowało na jedną konkretną nazwę. MAKARON. Uniosłam brew do góry, bo czemu by nie?
Posłałam spojrzenie kelnerowi, który podszedł i spytał o zamówienie.
J: Poproszę o pozycję numer 24. - powiedziałam tajemniczo, żeby trochę pobawić się z Louisem.
K: Nie ma sprawy. - mrugnął do mnie, po czym zwrócił się do mojego towarzysza.- A dla pana?
Tommo patrzył na mnie chwilę, po czym uśmiechnął się i pokazał palcem na coś w menu. Kelner tylko się uśmiechnął i odszedł. Byłam nieco zdezorientowana.
Nikt nic nie mówił, a ja czułam, jakby cisza była naszym trzecim gościem. Złość znowu zaczęła powracać, a ja robiłam się wściekła. Co z nim nie tak? Jeśli dalej tak będzie to sobie pójdę.
W końcu kelner przyszedł z naszymi zamówieniami, a Louis spojrzał na mnie rozbawiony. Talerze były przykryte srebrnymi półmisami, a ja byłam ciekawa co zamówił. Nie czekając na bruneta, odkryłam talerz i zobaczyłam pizze. On powtórzył mój gest i widząc makaron uśmiechnął się szeroko.
Lou: Skąd wiedziałaś?
...
____________
I jak?! Trochę szalone? <3
Myśle że chociaż z 5 komentarzy dacie <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!
Naat & Liv
Naprawdę świetne czekam na nastepne :)
OdpowiedzUsuńA.
Nominuje cię do LBA!!!
OdpowiedzUsuńhttp://everythingconnectsmewithmusic.blogspot.com/
Wowwwww! Ale jestem ciekawa tych pytań :* dawać mi szybko nexta ❤Jula
OdpowiedzUsuńŚwietny!!
OdpowiedzUsuńSzkoda ze nie ma rozdziałów dalej ale milo sie czytało
OdpowiedzUsuń