środa, 24 czerwca 2015

1. Jak mogłaś Mamo?!

Witamy znowu! :D
Oto pierwszy rozdział! <3
Bardzo dziękujemy za 7 komentarzy pod prologiem! Jesteście super! <3

Objaśnienie:
J: ja (Rosalie)
M: mama
N: nieznajomy
___________________

         Kolejny dzień bez taty. Jeszcze trochę i stracę nadzieję na jego powrót. Tęsknię nie tylko za tatą. Mama coraz częściej wychodzi, nie ma jej do późnych nocy. To przykre, biorąc pod uwagę, że przyrzekła mi, iż będziemy się nawzajem wspierać. Dobrze wiedziała, że dla mnie obietnica to rzecz święta. Sama zawsze swoje dotrzymuję. A ona? Ma gdzieś tę jedną, jedyną!
Ranek był beznadziejny. Po raz pierwszy nie jadłam w towarzystwie mamy. Nawet nie wiem, czy wczoraj wróciła. Zjadłam kanapkę z sałatą, szynką oraz pomidorem, na ciemnym chlebie i popiłam kakaem. Może ono poprawi mi humor... Moje 16 urodziny nadchodziły niesamowicie szybko. Będą już za 1,5 tygodnia! Niby powinnam się cieszyć, ale jak tu się cieszyć, gdy opuszczają cię twoi rodzice? No właśnie...
Z westchnieniem wstałam, przebrałam się z piżamy w jeansy, białą koszulkę, białą bluzę oraz białe converse. Zgarnęłam torbę, klucze i telefon, po czym wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Do szkoły miałam 15 minut piechotą. Po drodze napisałam do mamy. Nie doczekałam się odpowiedzi.
W szkole starałam się nie zwracać na siebie uwagi. Ale ciężko, gdy ma się dosłownie złote włosy. Jakoś mi się udało, dzięki czemu do domu wróciłam szybko, w lekko polepszonym humorze. W domu mamy znowu nie było, więc wzięłam pieniądze z pudełeczka "na czarną godzinę" na właśnie takie sytuacje, gdy mama nie zdąży przygotować obiadu, a ja jestem tak głodna, że aż mi się nie chce. Postanowiłam pójść na obiad z moim przyjacielem- Tobiasem. Nikt jednak nie używał jego imienia, gdyż jak on sam stwierdził, jest zbyt poważne, a on jest naprawdę zwariowany (tak pozytywnie oczywiście), więc mówimy na niego po prostu Tobby. Zadzwoniłam do niego i przedstawiłam mu swoją propozycję. Zgodził się ochoczo, więc spotkaliśmy się kilkanaście minut później. Obiad zjedliśmy przy wesołej rozmowie i uśmiechach. Cały Tobby!
Odprowadził mnie pod same drzwi, a ja pozwoliłam sobie na sekundkę utonąć w głębi błękitu jego oczu. Potem weszłam do domu i odetchnęłam. Cóż, pora wrócić do samotności..
Do wieczora robiłam lekcje, przeglądałam internet, wpatrywałam się w panoramę miasta.. Dlaczego ja nie mogę tak tętnić życiem? W końcu późnym wieczorem usłyszałam otwierające się drzwi. Zerknęłam na zegarek, wskazywał 11pm. Z westchnieniem wstałam i skierowałam się do kuchni, gdzie jak sądziłam przebywa. I rzeczywiście tam była. Ale nie sama.
M: Ooo! Rosie! - zachichotała i przerwała obściskiwanie się z tym kolesiem. Poczułam ukłucie bólu w sercu na to zdrobnienie.
J: Co ty w ogóle wyprawiasz?! Jak ty się zachowujesz?! - lekko podniosłam głos.
M: Nie powinno cię to obchodzić - rzuciła. Byłam tak wściekła, że aż mną trzęsło.
J: Powinno, bo jesteś moją matką! - krzyczałam. Jak ona mogła?!
M: Idź do swojego pokoju.. - powiedziała spokojnie.
J: Nie pójdę, dopóki nie wyjaśnisz mi.. - popatrzyłam z nienawiścią w oczach na tego całego jej towarzysza - Ten typ.. - dokończyłam cedząc.
M: Po prostu już idź.. - powiedziała odwracając wzrok.
J: Zmieniłeś ją! Przez ciebie zdradziła ojca! Nie masz sumienia?! Niszczysz rodzinę, zabierasz mi matkę! Jesteś okropny! - wykrzyczałam
M: O nie, tego już za wiele idź i nie pokazuj mi się na oczy! - nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem, wskazała na drzwi.
J: Czasem żałuję, że to tata wyjechał, a nie ty! - krzyknęłam i wybiegłam z domu, mimo wołań matki i tego typka. Nie wybiegli za mną, ale wcale mnie to nie zdziwiło. Trzasnęłam drzwiami i zaczęłam iść przed siebie.. Złość ogarniała całe moje ciało, a może to był płacz.. Nie wiem.
Nie mogłam uwierzyć że ona coś takiego była w stanie zrobić! Moja własna matka, mój autorytet, przykład do naśladowania tak się zachowuje?!! Nigdy bym się nie spodziewała że zdradzi ojca.. Wjechałam windą na sam szczyt wieżowca i usiadłam na skraju budynku, łzy skapywały na moje policzki a potem na sam dół, jakieś 200 metrów niżej. Nie mogłam pojąć jej chorego zachowania, tata stara się jak może by nasze życie wyglądało godnie, byśmy obie dostawały to, czego chcemy, a ona mu się tak odwdzięcza?! Ona jest chora, niech zapomni że będę na nią patrzeć tak jak jeszcze wczoraj, gdy nie wiedziałam o tym wszystkim. Zraniła mnie! Złamała moje serce, myślałam że nasza rodzina jest wspaniała, szczęśliwa a ona odwala takie coś. Nawet słowo 'mama' nie chce przejść przez moje gardło.. Ale co tam ja.. Jak będzie czuł się tata? I czy w ogóle ona mu powie?! Na pewno nie, a ja.. Nie wiem, czy powiedzieć mu, czy tkwić razem z nią w tym kłamstwie i udawać że wszystko w naszej rodzinie jest w porządku!
J: Nie mogę!! - krzyknęłam - Nie mogę go okłamywać!! - płakałam coraz mocniej. Stanęłam na tym murku i spojrzałam w dół, ulice miasta były zdecydowanie bardziej puste niż za dnia.. Nagle usłyszałam jak coś spadło, odwróciłam się ostrożnie by sama nie spaść.  - Kim jesteś?!! - krzyknęłam do tego kogoś. Przede mną ktoś stał, bałam się - No powiedz!! - mój płaczliwy krzyk był coraz głośniejszy. Czułam się strasznie, ale.. Coś dziwnego się ze mną działo, moje łzy już nie spływały, serce było wolniej i spokojniej, oddech tak samo się unormował. Ten ktoś okazał się być chłopakiem gdy dłużej się przyjrzałam, nie miałam ochoty tu dalej stać, zeszłam z murku i przeszłam obok nieznajomego.
N: Do zobaczenia wkrótce.. - usłyszałam za sobą, ale nie zareagowałam na jego słowa. Coś mówiło mi że bezpieczniejsza będę w domu, w swoim pokoju.. Bardzo szybko znalazłam się w mieszkaniu, położyłam się w swoim łóżku i tuląc się do poduszki zasnęłam.. Wstałam z dziwnymi uczuciami, pamiętałam co moja mama zrobiła ale nie czułam już tej dzikiej wściekłości. Przestałam być na matkę zła, wykonałam wszystkie poranne czynności, pomalowałam się tak, by czerwone plany po płaczu zniknęły i poszłam do kuchni, zrobiłam sobie śniadanie i gdy je jadłam weszła do pomieszczenia. Patrzała na mnie tak jakby nic się nie stało, jakby nic nie pamiętała.
M: Cześć córuś.. - odezwała się, a mi odechciało się jeść, złość zaczęła wracać. Jednak nie odezwałam się, nawet na nią nie spojrzałam, zostawiłam niedokończone śniadanie i zabierając jakieś drobne i komórkę wyszłam z mieszkania.. Łaziłam po ulicach Nowego Jorku, mijałam ludzi spieszących się gdziekolwiek, a mnie nie obchodziło nic. Tęskniłam za tatą i to bardzo. Kupiłam sobie jakąś kawę i wracałam do mojego wieżowca, znów pojechałam na dach. Usiadłam tym razem pod murkiem i pogrążyłam się we własnych myślach. Nigdy tak na nikim się nie zawiodłam jak na mamie, zawsze tłumaczyła mi że miłość do męża jest najważniejsza..
Siedząc tu czułam coś dziwnego, takiego co nie da się opisać. Jakby świadomość że nie jestem tu sama, nawet rozglądałam się kilka razy upewniając się że nikt mi nie towarzyszy. Miałam przeczucie że to może być ten chłopak z wczoraj, ale nikogo nie było.
J: Przez tą chorą sytuacje w domu ja świruje.. - powiedziałam łamiąco do siebie. Nawet to że zaczęłam do siebie mówić zaczyna mnie przerażać.. Nie wiem kiedy się po tym pozbieram, jeśli w ogóle to zrobię. Podniosłam się z miejsca i wróciłam do domu, zbliżając się do metalowych drzwi poczułam taki przypływ uczucia, troski i bezpieczeństwa. Nie wiem jak mam to sobie wytłumaczyć.. Weszłam cicho do mieszkania, nie chciałam jej spotkać, pewnie powiedziałabym za dużo.
M: Gdzie byłaś?! - pojawiła się znikąd.
J: Wszędzie. - powiedziałam pod nosem.
M: Co ty sobie smarkulo wyobrażasz?! - warknęła na mnie, pierwszy raz tak się do mnie odezwała. Podniosłam wzrok na nią, miała kieliszek wina w ręku, piła i pewnie jest już wstawiona.
J: Mamo od kiedy ty pijesz?! - spytałam głośniej - Nigdy taka nie byłaś. - robiłam się na nią zła.
M: A co cie to interesuje!? - język zaczynał jej się plątać, opróżniła kieliszek i spojrzała wrogo na mnie - I najlepiej już dzisiaj nie wychodź ze swojego pokoju! - rozkazała i zniknęła za rogiem. Poszłam za nią i weszłam do salonu, to co zobaczyłam było dla mnie szokiem, na ławie stało już kilka pustych butelek po alkoholu, jakiś dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Widzę ich pierwszy raz w życiu, ale jeden szatyn jest mi znajomy, to ten z wczoraj. Mimowolnie łzy znalazły się w moich oczach. Uciekłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Łaziłam po nim w kółko i robiłabym to dalej ale drzwi się otworzyły. - Nie pozwalasz sobie za dużo?! - mama ledwo stała na nogach.
J: Co? Przecież nic nie robię.. - łzy skapnęły na moje poliki. - To Ty spójrz co robisz! Co na to tata? Może się przekonamy? - złapałam za telefon i zaczęłam wbijać jego numer.
M: Zostaw to! - krzyknęła i wytrąciła mi sprzęt z rąk tak że wylądował na podłodze. Otworzył się i bateria wypadła. Kobieta zadowolona z siebie wyszła z mojego pokoju, pozbierałam części komórki i zapłakana składałam ją.. Tato, gdzie jesteś, kiedy cię potrzebuję?
...
__________________
No to pierwszy rozdział również już za nami! Mamy nadzieję, że teraz będzie już z górki!
Piszcie co sądzicie, co wam się podoba, a co mamy zmienić? Wasza opinia pozwala nam dalej pisać! 
Nasz warunek?! 7 komów!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!


Naat & Liv

12 komentarzy:

  1. Genialny . Na pewno będę stałą czytelniczką .

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny,genialny,świetny!!! nie wiem jak jeszcze to opisać! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej
    I jest nasz nieznajomy!
    Chciałabym więcej jego:)
    Świetny
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!

    Moje urodziny też są za 1,5 tygodnia... :D

    OdpowiedzUsuń
  5. WO-O-O-O-O-O-O-O-O-O-O-O-O-OW

    OdpowiedzUsuń
  6. fajowo się zapowiada...
    OLA

    OdpowiedzUsuń
  7. ojeju super :3 niech Rose zadzwoni do ojca

    OdpowiedzUsuń
  8. Baaardzo fajny :))
    Kropka

    OdpowiedzUsuń