poniedziałek, 13 lipca 2015

4. Beztroski dzień.. :3

Hejo hej! :*
Naat ma mało czasu, ale Liv daje świetnie sobie rade w pisaniu! 
Nie to że Liv pisze wszystko, a Naat nie ma w tym żadnego udziału, myślę że praca jest rozłożona po połowie :*
Okay, zapraszam na 4 już rozdział!


Objaśnienie:
J: - ja (Rose)
L: - Louis,
M: - Mama.
______________________


Tak więc dałam Louisowi koszulkę i dresy taty. Pokazałam gdzie jest łazienka i wróciłam do swojego pokoju. Również wzięłam jedną z koszulek taty i umyłam się w łazience mamy. Spryskałam jej perfumami i po życzeniu Louisowi spokojnej nocy położyłam się spać..
          Otworzyłam oczy z samego rana, przeciągnęłam się na łóżku i jeszcze z zamkniętymi oczami powędrowałam do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności i wróciłam do mojej sypialni by się ubrać, wybrałam ciemne rurki i luźniejszy sweterek w kolorze bordo, włosy związałam w luźnego warkocza, niemal rozpadającego się i pomalowałam się jak zwykle. Czułam jakbym musiała o czymś pamiętać, zeszłam do kuchni zastanawiając się co to było i gdy tylko przekroczyłam jej próg, wiedziałam już. Uśmiechnęłam się widząc nowego przyjaciela w kuchni, w dodatku, robiącego nam śniadanie.
J: Cześć. - odwrócił sie w moją stronę i oczarował mnie swoim uśmiechem.
L: Hej, wyspałaś się? - postawił na stole pachnące naleśniki i wskazał gestem na krzesło abym usiadła. Wykonałam to i chwilę czekałam aż sam usiądzie, podał nam po gorącej herbacie i zachęcił do jedzenia. Jego śniadanie było bardzo pyszne, pierwsze od bardzo długiego czasu spędzone w miłej atmosferze i w towarzystwie, potrzebowałam takiego kogoś w swoim życiu!
J: Dziękuję Ci.. - uśmiechnęłam się wdzięcznie i sprzątnęłam po posiłku.
L: Nie ma za co i cieszę się że mogłem tu być. - spojrzałam zaskoczona na niego - No wiesz, twoje szczęście to moje szczęście. - zmieszał się i chciał się wytłumaczyć, ale pogrążył się jeszcze bardziej. Na jego polikach wymalowały się różowe plamki, które chcąc nie chcąc dodały mu uroku. Odwróciłam wzrok i udałam, że szukam czegoś w lodówce. Czemu ja zaczęłam sie rumienić?!
L: Wszystko w porządku? - zapytał troskliwie. Odwróciłam się dopiero wtedy, gdy byłam pewna, że moje policzki są normalnego koloru.

J: Tak, tak, po prostu szukałam mojego ulubionego.. czekoladowego mleka. - wymyśliłam.
L: Tu jest.. - sięgnął ręką nade mnie i podał mi kartonik. Mruknęłam ciche podziękowanie i skierowałam się do salonu. Brunet poszedł za mną. Siedzieliśmy oglądając telewizję przez kilkanaście minut, aż moja mama weszła do środka ze skruszoną miną.
M: Kochanie.. Ja..
J: Mamo nie, nie chcę.. - Lou zatkał mi usta, przerywając mi i zaskakując mnie.
L: Wysłuchaj chociaż. - powiedział cicho i zabrał dłoń. Byłam zdziwiona, ale on zawsze postępował rozsądnie, więc skoro twierdzi, że powinnam jej wysłuchać, zrobię to.
J: Dobrze mamo, słucham co masz do powiedzenia? - nie potrafiąc spojrzeć jej w oczy, spuściłam wzrok.
M: Rosalie, przepraszam cię bardzo, wiem, że zachowywałam się okropnie, nie wiem co we mnie wstąpiło.. Jest mi tak strasznie przykro, nawet nie wiesz jak bardzo żałuję swojego postępowania. Kocham cię nad życie i nie wyobrażam sobie, co przechodziłaś, gdy ja zachowywałam się jak.. jak.. suka! - byłam zaskoczona i jednocześnie szczęśliwa. Nareszcie wraca moja mama.. Ale na pewno nie wybaczę jej tego tak z dnia na dzień.
J: Mamuś, ja też cię kocham.. Nie wiem, nie rozumiem.. Ale nie chcę wiedzieć, co Tobą kierowało i dlaczego się tak zachowywałaś.. Wiem, że na pewno chcę ci wybaczyć, ale nie mogę tego zrobić ot tak. Nie potrafię.. - ostatnie zdanie wyszeptałam.
M: Kochanie wiem, wiem to doskonale.. Twój ojciec.. Masz to po nim. - uśmiechnęła się do mnie przez łzy, a ja wstałam i przytuliłam sie do niej. Niezależnie od tego, jak bardzo mnie zraniła, chcę jej wybaczyć.. Przez kolejne godziny siedzieliśmy ja, mama i Louis i śmialiśmy się z jakiegoś głupiego teleturnieju. Było naprawdę fajnie. Nadeszła pora obiadu, a moja mama spojrzała na mnie przepraszająco.
J: Masz popołudniową zmianę?
M: Tak, nie chcę brać wolnego, żebyśmy mogły pojechać na miesiąc do Australii na wakacje. - uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam gest trzy razy mocniej. Nie mogę się już doczekać. Moja rodzicielka poszła do kuchni i przygotowała spaghetti, a potem przygotowała się do pracy. - Wrócę późno, koło 22. Bawcie się dobrze. - przytaknęłam i pociągnęłam Louisa do kuchni. Nałożyłam nam obiad, po czym go skonsumowaliśmy.
J: A więc co chcesz teraz robić? - zapytałam uprzejmie zmywając naczynia.
L: Może poszlibyśmy do parku, na spacer albo coś? - zaproponował. Zgodziłam się chętnie i dokończyłam sprzątać. Potem poszłam do łazienki, poprawiłam delikatny makijaż, rozpuściłam i rozczesałam włosy. Gotowa wróciłam do Lou, który akurat zakładał buty. Zrobiłam to samo i wyszliśmy. Świetnie się bawiliśmy, zachowywaliśmy się jak dzieci, huśtaliśmy na huśtawkach, biegaliśmy po parku. Ja uciekałam, on próbował mnie złapać. W końcu nie miałam siły biec dłużej i schowałam się za drzewem.
L: Rosalie, gdzie jesteś? - wołał śmiejąc się. Zakryłam usta dłonią i przygryzłam dolną wargę, by przestać tak dyszeć po długim biegu i żeby się nie roześmiać. Przymknęłam oczy i uspokoiłam się. Gdy je otworzyłam, jakby z pod ziemi przede mną wyrósł Louis - Tu cię mam! - krzyknął i zaczął mnie łaskotać.
J: Dobra, dobra! Przestań, proszę! - chichotałam rzucając się na boki. Louis puścił mnie i usiedliśmy na trawie. Rozkoszowałam się słońcem i wspaniałą pogodą. Brunet robił to samo. Po jakimś czasie postanowiliśmy wracać. Odprowadził mnie pod blok.
L: No to pójdę już. Dzięki miło było.. - potarł kark i uśmiechnął się nieśmiało. To był cudowny widok.
J: Taak.. - przeciągnęłam - Do.. jutra? - spytałam z wyczuwalna nadzieją.
L: Chciałbym, ale jutro poniedziałek, masz szkołę..
J: Rzeczywiście..  No cóż w takim razie do przyszłego weekendu! Mam wtedy urodziny!- uśmiechnęłam się szeroko. Fajnie będzie je spędzić z przyjaciółmi.
L: Tak, może uda mi się znaleźć jeszcze czas w tygodniu. - posłał mi ostatni uśmiech i spojrzenie, po czym poszedł do domu. Ja również.
         W domu było nudno, nie wiedziałam co robić, skakałam po kanałach, ale nic ciekawego do oglądania nie było. Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam pisać z Tobby'm. Obiecał, że jutro przyjdzie do mnie przed szkołą. Było jeszcze dość wcześnie, ale wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Zjadłam kolację, zrobiłam lekcje i położyłam się spać.

..
_____________________
Co sądzicie?! 
Ja sądzie że minimum 8 komów napiszecie!! :*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 


Naat & Liv..

12 komentarzy:

  1. Cudny *_* /Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to normalnie!
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam pytanie do Nat;
    czy Lou, tak jak w ff Nail, bedzię umiał robić tylko naleśniki???
    ( Takie moje pierwsze skojarzenie)
    i teraz ogólne pytanie:
    ile planujecie napisać rozdziałów ???
    Uwielbiam Was !!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah :) A Naat odpowiada że Louis nie będzie umiał tylko naleśników, w moim FF (Night Changes ~ Darker Life) tak było zaplanowane, a ty nie.. :D Miło że kojarzysz! <3
      A jeśli chodzi o rozdziały to jeszcze nie wiem, Liv pewnie też nie jest pewna ile będzie :)
      Naat

      Usuń
  4. Superaśny!!!!!
    Strasznie mało osób komentuje i woln o są przez to dodawane rozdziały... dziewczyny ( i chłopaki o ile jakiś to cudo czyta) zmobilizujmy się!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDNEEEEEEEEEEE!!!!! długo JA nie pisałam bo też długo nie czytałam, a dlaczego? to już moja sprawa... :/ jesteście cudne dziewczyny, a wasze FF i imaginy są wspaniale-pięknie-cudowneee! (psst byłam na kolonii w górach [dla ciekawskich, których pewnie nie obchodzi moje życie osobiste XD ] pozdrawiam i pozdrawiam was NAAT &LIV
    OLA

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej napisałam 8 komentarz ( nie liczę komentarza Naat )
    Wspaniałe....

    OdpowiedzUsuń
  7. suuuuper... ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Supciooo szybkooo next ! ❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń